Doświadczenie transformacji
w zaratusztrianizmie
Był rok 1995. Razem ze swoimi nastoletnimi dziećmi byłam na pierwszym regionalnym spotkaniu, jakie zorganizowały ośrodki Sathya Sai w północnej Kalifornii i Newadzie.
Jedliśmy rodzinne posiłki. Przy naszym stole siedziała starsza wielbicielka z Kaukazu. Była ciekawa, jak się nazywamy - wyjaśniliśmy, że pochodzimy z Persji. Rozmowa zeszła na zaratusztrianizm i wydawało się, że kobieta ma wiele pytań dotyczących naszej wiary.
Ponieważ dorastałam w rodzinie zaratusztrian/Parsów w środkowych Indiach, mam żywe wspomnienia, gdy chodziłam do świątyni ognia - lśniące, nieskazitelne, marmurowe podłogi, na środku błyszcząca srebrna urna, w której płonie święty ogień, powietrze wypełnione mocnym zapachem drzewa sandałowego, kadzidła i świeżych kwiatów tuberozy. W naszym domu uroczystości zaczynały się pięć dni przed końcem roku od tak zwanych dni Gaty - każdy dzień miał nazwę jednej z pięciu Gat (pieśni modlitewnych, które skomponował Zaratusztra) - a kończyły się w szóstym dniu Nowego Roku zwanym Khordad Sal, w którym obchodzi się urodziny proroka.
Świątynia Parsów w Ahmadabadzie w stanie Gudżarat
Tak jak wszyscy moi przyjaciele Parsowie, przeszłam Nawjote (ceremonię inicjacyjną) w wieku siedmiu lat i znałam wszystkie modlitwy związane z wiązaniem kuszti (świętego sznura) w języku Awesty, lecz prawie nie rozumiałam ich znaczenia. Gdy w dorosłym życiu przeprowadziłam się do Kalifornii, wówczas nie było tam świątyni ognia. Często spotykaliśmy się z innymi rodzinami zaratusztrian. Najczęściej były to spotkania towarzyskie.
Wtedy we śnie pojawił się Swami, co spowodowało, że się przebudziłam. Byłam głęboko zafascynowana książkami o Sai, jakie udało się mi zdobyć, a także bardzo mocno zaangażowałam się w działania prowadzone w lokalnym ośrodku Sai.
To nowe odkrycie i zainteresowanie zaskoczyło moich krewnych i przyjaciół zaratusztrian. Krążyły pogłoski, że dałam się zmanipulować lub zahipnotyzować jakiemuś dziwnemu mężczyźnie z fryzurą afro i że sprowadziłam dzieci na złą drogę! O dziwo, im większy był sprzeciw, tym bardziej wzrastała moja wiara w Swamiego. Nie trzeba dodawać, że mój kontakt z zaratusztrianizmem zszedł na drugi plan...
Dlatego gdy ta starsza kobieta na spotkaniu zaczęła mnie pytać o zaratusztrianizm, moje odpowiedzi w najlepszym razie były niekonkretne i ogólnikowe. Nagle wydawało się, że wyprostowała się, a jej zachowanie się zmieniło.
Niewiele wiesz o swojej religii — powiedziała bardzo stanowczym, ostrym głosem. — Swami wybrał zaratusztrianizm jako jedną z pięciu wielkich religii do swojego symbolu sarwa dharmy z określonego powodu! — powiedziała dobitnie. — Najpierw idź studiować swoją religię, a później przyswajaj wiedzę o Swamim.
Byłam zaskoczona. Wydawało się, że nagła zmiana w głosie i w zachowaniu tej kobiety nie wynika z jej usposobienia - czułam, że przesłanie pochodzi prosto od Swamiego...
15-metrowa kolumna głosząca jedność wszystkich religii
Gdy tylko wróciliśmy do domu, wyciągnęłam nasz zbiór w większości nieprzeczytanych książek o zaratusztrianizmie. Jedna z nich szczególnie zwróciła moją uwagę, mianowicie The Divine Songs of Zarathushtra [Boskie pieśni Zaratusztry], którą napisał dr Irach Taraporewala. Gaty zostały tak pięknie przetłumaczone na język poezji angielskiej, że nie mogłam się od nich oderwać. Ku mojej radości i zdumieniu, nie było w nich ani jednego słowa sprzecznego z naukami Swamiego!
W ostatnich latach studiowanie Wed pod kierunkiem niezwykle natchnionego i inspirującego nauczyciela bardzo pogłębiło moje rozumienie i szacunek dla świętych pism zaratusztrianizmu. To, co na początku było nieco archaiczne, teraz wydaje się mieć wiele głębszych warstw znaczeniowych, zawsze możliwych do zastosowania - niektóre z tych warstw wciąż czekają na odkrycie. Teraz mam radosny zwyczaj regularnego czytania i zastanawiania się nad Gatami i Wedami.
Swami ma doskonałe wyczucie czasu. Zawsze wysyła nam właściwe wskazówki we właściwym momencie - czy to we śnie, w wizji, w książce czy przez nauczyciela.
Pewnego dnia tuż po spotkaniu duchowym, w trakcie bhadżanów w naszym lokalnym ośrodku poczułam pragnienie, aby otworzyć oczy, które zazwyczaj zamykam w czasie śpiewania. Bezpośrednio przede mną na ołtarzu znajdował się kolorowy symbol sarwa dharmy. Gdy wpatrywałam się w niego, różne symbole religijne zdawały się zanikać i obracać zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Stojąca w środku lampa stawała się coraz większa, jaśniała coraz większym blaskiem i, tak jak światło punktowe, nadawała każdemu symbolowi religijnemu pełną ostrość barw. Wówczas wyraźnie zobaczyłam i zrozumiałam jedno światło jedności, jedną twórczą energię, leżące u podstaw wszystkich wyznań. Jak powiedział Sai Baba: "Niech różne wyznania istnieją, niech rozkwitają".
Jeroo Captain, Stany Zjednoczone
(dkis)
Źródło: www.sathyasai.org/events/festival/zoroastrian-experience
14.05.2019
**Pobierz tekst do druku