STRONA GŁÓWNA | SATHYA SAI BABA | NAUKI | ORGANIZACJA | PUBLIKACJE | AKTUALNOŚCI | MYŚL DNIA | GALERIA | JEDZIEMY DO SAI | KONTAKT Z NAMI | MULTIMEDIA | DYSKURSY MP3 | LINKI | MAPA SERWISU | SKLEP









:: Wieści z Prasanthi Nilajam

powrót do Wieści z Prasanthi Nilajam




Starożytne mantry i współczesna nauka


(Artykuł został opublikowany 27 września 2017 r.)


część 1          
Część 2


Obecne pokolenie często podaje w wątpliwość nasze starożytne tradycje i praktyki lub przyjmuje je z dużym sceptycyzmem. Niniejszy artykuł stara się wyjaśnić i wytłumaczyć z perspektywy współczesnej nauki znaczenie tego, co bezpłatnie otrzymaliśmy od naszych oświeconych przodków.

Wielka radość z jadżni odprawionej w czasie Daśary

Rano 30 września 2017 roku rozpocznie się purnahuti w ramach jadżni, która będzie trwała siedem dni i zostanie odprawiona w audytorium Purnaczandra w Prasanthi Nilajam w czasie obchodów Daśary.

Salę wypełnią nie tylko oddani wielbiciele, lecz także uczucia tysięcy zebranych, u których uświęcające wibracje wywołają wzruszenie. Dla wielu osób samo przebywanie w takiej atmosferze i zanurzanie się w dźwiękach tych fascynujących mantr to naprawdę uwznioślające doświadczenie.

Tak jak literatura w pełni nie oddaje radości płynącej z pięknego uśmiechu niewinnego dziecka, tak jak zapachu jaśminu nie da się opisać słowami, a spokoju doświadczanego przed samadhi w Prasanthi nie można zmierzyć za pomocą skomplikowanych algorytmów, podobnie wzniosłych i szlachetnych, lecz silnych uczuć, jakie nam towarzyszą, gdy przebywamy w pobliżu wedyjskiej ofiary, nie możemy wyrazić w taki sposób, aby uszczęśliwić czyjeś serce.

Jak spalanie ghi przynosi pokój na świecie?

Bhagawan powiedział, że celem tej jadżni jest pomyślność wszystkich istot na całym świecie. Tak zwani racjonaliści mogą zapytać: w jaki sposób palenie ognia i obfite wlewanie do niego ghi przyczynia się do pokoju na świecie?

Wyobraźcie sobie całkiem samotnego i niewykształconego tubylca żyjącego w lasach Amazonii, który pierwszy raz w życiu ogląda telewizję, a ktoś mu mówi, że w tym urządzeniu stworzonym przez człowieka, widać coś, co dzieje się tysiące kilometrów stąd. Oczywiście, Aborygen1 byłby w szoku. Mógłby uciec i pomyśleć sobie: "O mój Boże! Jakie to dziwne!", albo zignorować to doświadczenie i powiedzieć: "To wszystko bzdury, to niemożliwe", albo wstać, obejrzeć sceny na ekranie i krzyknąć "Jakie to cudowne, jakie niezwykłe!".

W pewnym sensie tak samo jest z mantrami. Otrzymaliśmy je od mędrców, którzy dzięki metafizyce mieli wgląd w nasz świat fizyczny.



Metody dociekania dawnych naszych mędrców

Gdy dzisiejsi naukowcy wydają niezliczone sumy pieniędzy na budowanie skomplikowanych laboratoriów, aby znaleźć odpowiedzi na niektóre zagadki przyrody, w dawnych czasach uczeni spędzali niezliczone godziny, aby zagłębić się w złożone zjawisko, jakim jesteśmy my, a jednocześnie odkrywali wiele tajemnic przyrody.

To funkcjonowało, ponieważ to, co znajduje się na zewnątrz, stanowi tylko odbicie tego, co jest wewnątrz i na odwrót. Dla przykładu, fizycy mówią nam, że atom wygląda jak układ słoneczny w miniaturze, z małym jądrem w roli słońca, wokół którego krążą elektrony, tak jak planety. Jednak w porównaniu z orbitami elektronów jądro jest bardzo małe.

Najlepiej zobrazował to słynny brytyjski dramatopisarz sir Tom Stoppard. Powiedział, że jeśli jądro atomu jest jak ołtarz katedry św. Pawła - drugiej największej budowli sakralnej w Wielkiej Brytanii - to elektron jest jak ćma w katedrze, w jednej chwili lata przy ołtarzu, a w następnej pod kopułą.

Wyobraźcie sobie, że usuwamy całą przestrzeń z atomu. Cóż, gdybyśmy tak postąpili ze wszystkimi atomami u wszystkich ludzi na świecie, to moglibyśmy zmieścić całą ludzkość w jednej kostce cukru!

Zatem wszystko wokół nas to 'pustka'! Czy to nie jest niesamowite?

W istocie makrokosmos zawiera się w mikrokosmosie. Starożytni prorocy wiedzieli, że jeśli jesteś nieprzywiązany, wtedy możesz to zrozumieć. W ten sposób wyjaśnili wiele zjawisk, jakie widzimy wokół nas i zebrali tę wiedzę w postaci mantr, aby przyszłe pokolenia mogły czerpać z tej mądrości.

Robili to bezinteresownie; nikt im za to nie zapłacił i niczego od nikogo nie oczekiwali. W odróżnieniu od większości dzisiejszych naukowców, mieli oni tylko jeden cel - poprowadzić swoich współbraci do bogatszego i pełniejszego życia.

Ci, którzy o tym nie wiedzą dlatego, że albo są ograniczeni umysłowo, albo tak jak Aborygeni, postępują nierozważnie, nie interesując się nowoczesnymi gadżetami - odczuwają niechęć do tych śpiewów i praktyk, uważając je za bełkot lub dziwactwo. Myślą tak: "To jakieś odprawiane od wieków czary-mary, które nie mają podstaw naukowych, a my jako 'ludzie postępowi' nie powinniśmy wspierać tych staroświeckich zwyczajów".

Młodzi ludzie z obecnego pokolenia często uznają te tradycje za bezsensowne. Odnosząc się do tego, w dyskursie wygłoszonym w 1992 roku Bhagawan powiedział:

"Jak to możliwe, że Kriszna mógł jednocześnie pojawiać się w domach gopik? Jeśli w dzisiejszych czasach jantra (urządzenie takie jak telewizor) potrafi osiągnąć taki rezultat, to o ile większą moc należy przypisywać mantrze? Fale elektromagnetyczne w atmosferze na zawsze zachowują dźwięki i formy. Moc ducha jest potężna".

Jeśli porównamy dzisiejszy arsenał wojskowy z arsenałem, jaki opisują święte pisma, czy to Ramajana czy Mahabharata, to okaże się, że istniały astry (broń), które potrafiły sprowadzić deszcz, zniszczyć cele oddalone o tysiące kilometrów, usunąć ziemię spod nóg nieprzyjaciela lub błyskawicznie wywołać katastrofalny pożar, aby spalić go na popiół.

Wszystko to osiągnięto nie przez budowanie ogromnych i drogich fabryk broni, jakie powstają obecnie, lecz przez nadanie zwykłej strzale mocy potężnej mantry. Słuchamy tego z niedowierzaniem, gdyż nie możemy pojąć, dlaczego rdzenny mieszkaniec Amazonii nie rozumie, jak działa smartfon.

Tak jak niektóre plemiona nie odrzuciłyby telewizji jako czegoś demonicznego, lecz wierzyłyby w jej moc, a w rezultacie doświadczyłyby cudów, tak samo dzisiaj jest wielu ludzi, którzy na szczęście wierzą w starożytne praktyki. Dzięki tej wierze otrzymują takie błogosławieństwo, że mogą być świadkami cudów.

Jak ofiara wedyjska ocaliła od śmierci poszkodowanych w katastrofie w Bhopalu

W nocy z 2/3 grudnia 1984 roku w miejscowości Bhopal, stolicy stanu Madhja Pradesz, doszło do największej na świecie katastrofy chemicznej w Bhopalu. Do tragedii doszło w wyniku przypadkowego wycieku prawie 42. ton izocyjanianu metylu (izocyjanometanu), toksycznego gazu w fabryce pestycydów.

Tysiące osób zmarło, a ponad 550 000 doznało częściowej lub trwałej utraty zdrowia. Prawie 33 lata po tej wielkiej tragedii, jaką spowodował człowiek, wciąż utrzymują się negatywne skutki skażenia chemicznego. Poziom zachorowań na raka wśród poszkodowanych w wyniku wycieku gazu jest dziesięć razy wyższy w porównaniu ze zdrową populacją, a co pewien czas zdarzają się przedwczesne zgony.

Chociaż zagrożenie było poważne, to kilka rodzin uniknęło strasznych, szkodliwych skutków spowodowanych narażeniem się na działanie śmiercionośnych pierwiastków promieniotwórczych, które dostały się do atmosfery i wody; to było tak, jakby tych ludzi osłoniła tarcza ochronna. Nieświadomie stworzyli wokół siebie tę zasłonę bezpieczeństwa, gdyż odprawiali agnihotra homę, ofiarę wedyjską.

Pan S. L. Kushwaha (l. 45) obudził się trzeciego grudnia o godzinie wpół do drugiej w nocy, gdy usłyszał jak wymiotuje jego żona Triveni. Wkrótce zaczął kaszleć i poczuł ból w klatce piersiowej. Piekły go oczy i miał duszności. Ich dzieci wstały po kilku minutach i skarżyły się na te same objawy.

Pan Kushwaha nie miał pojęcia, co się stało. Gdy wyjrzał przez okno, zobaczył jak ludzie uciekają w panice. Ktoś krzyknął, że w powietrzu unosi się trucizna z powodu wycieku gazu w oddalonej o 1,6 km fabryce Union Carbide.

Pan Kushwaha również postanowił uciekać. Jednak żona zatrzymała go i powiedziała: "Dlaczego nie przeprowadzimy agnihotry?". Pan Kushwaha zgodził się i odprawili rytuał. W ciągu 20 minut wszystkie przykre objawy zniknęły.

Agnihotra to ofiara wedyjska oparta na naukach Wed dotyczących bioenergii, medycyny, rolnictwa i geoinżynierii klimatycznej. Aby ją odprawić, należy dostosować się do rytmu wschodów i zachodów słońca, przygotować ogień w miedzianej piramidce z krowim nawozem, wlewać do niej ghi, wrzucać ryż i inne składniki, nieustannie śpiewając pieśni wedyjskie.

Odkryto, że dym, który wydziela się w czasie odprawiania wedyjskiej ofiary, pochłania cząsteczki szkodliwego promieniowania w atmosferze i neutralizuje ich promieniotwórcze działanie na subtelnym poziomie. Agnihotra niczego nie niszczy, jedynie transformuje to, co negatywne, w to, co pozytywne.

Pan M. L. Rathore (l. 33) razem z matką, żoną i czwórką dzieci mieszkał w pobliżu dworca kolejowego w Bhopalu, gdzie w wyniku zatrucia izocyjanometanem zmarło kilkadziesiąt osób. Pan Rathore przeprowadzał agnihotrę od pięciu lat. Gdy doszło do tragedii, natychmiast zaczął odprawiać ofiarę i połączył ją z innym obrzędem zwanym "trjambakam homa". Śmiertelnie niebezpieczny gaz nie zaszkodził jego rodzinie.

Inny godny uwagi przykład to niezwykły przypadek rodziny Pradżapati. Gdy pan O. N. Pradżapati cierpiał z powodu silnego podrażnienia i zaczerwienienia oczu, jego żona była w stanie krytycznym, podobnie jak ich dwóch synów.

Pan Pradżapati zaczął odprawiać agnihotra homę i w ciągu tygodnia wszystkie objawy śmiertelnego ataku ustąpiły. Jego żona również wyzdrowiała, ale jej leczenie trwało dłużej.

Jeden z synów pana Pradżapati zachorował na gruźlicę, gdy miał 13 lat. Ojciec nie podał mu tradycyjnych leków, lecz wybrał leczenie agnihotrą. W kilka tygodni wyleczył syna z choroby przez pozytywny wpływ atmosfery agnihotry, mahamritjundżaja homy i przez regularne stosowanie popiołu z agnihotry jako lekarstwa. Najciekawsze jest to, że najmłodsza córka państwa Pradżapati, która urodziła się rok po tragedii w Bhopalu, jest ich najzdrowszym dzieckiem.

W dniu 7 kwietnia 1985 roku jeden z krajowych indyjskich dzienników opisał tę historię pod tytułem "Wedy sposobem na pokonanie skażenia".

W czym tkwi sekret? Jak zdarzył się taki cud?

Pan Miroslav Haber, fizyk z byłej Jugosławii, wyjaśnia, że możemy nie dopuścić do tego, by do naszego organizmu przeniknęły pierwiastki radioaktywne, nadając każdemu z nich normalną (nieradioaktywną) postać. Gdy tylko ciało napełni się pierwiastkami nieradioaktywnymi, wówczas odrzuci ich każdą radioaktywną formę. Nawet jeśli pierwiastki radioaktywne dostaną się do organizmu wcześniej, to ostatecznie zastąpią je pierwiastki nieradioaktywne.

Skąd mamy wziąć te nieradioaktywne pierwiastki, aby chronić nasz organizm? Odpowiedzią jest popiół z agnihotry, który zawiera wszystkie 92 naturalne pierwiastki chemiczne z ich naturalną promieniotwórczością. Najwspanialsze jest to, że nawet jeśli homę przygotowano z radioaktywnych składników, to popiół jest zawsze nieradioaktywny!

Naukowcy z Koczin twierdzą, że starożytny rytuał ognia oczyszcza przyrodę i zwiększa wydajność

Podobne niezwykłe odkrycie stało się udziałem zespołu naukowców pracujących pod kierunkiem prof. V. P. Nampuri, byłego dyrektora szkoły wyższej International School of Photonics afiliowanej przy uniwersytecie Cochin University of Science and Technology.

Zespół naukowców przeprowadził szczegółowe badania skutków liczącego 4000 lat starożytnego rytuału ognia odprawianego w Pandżal, odległej wiosce położonej w dystrykcie Triśur, w stanie Kerala. Jadżnię zwaną athiratram wykonano w dniach 4-15 kwietnia 2011 roku.

Zdaniem naukowców wygląda na to, że rytuał ognia przyspiesza kiełkowanie nasion. W miejscu, w którym odprawiono ceremonię, a także wokół niego, znacznie zmniejszyła się liczba drobnoustrojów w powietrzu, wodzie i glebie.

Zespół naukowców zasiał trzy gatunki nasion - wspięgi wężowatej, ciecierzycy zielonej i ciecierzycy bengalskiej - z czterech stron, w różnych odstępach obok miejsca przeprowadzania jadżni. Uczeni odkryli, że lepiej rosły rośliny posadzone bliżej ołtarza z ogniem ofiarnym. Efekt był wyraźniejszy w przypadku ciecierzycy bengalskiej, która rosła 2000 razy szybciej niż w każdym innym miejscu.

Badania koncentrowały się na liczeniu kolonii bakterii w trzech miejscach - w obrębie ołtarza ofiarnego oraz w odległości 500 m i 1,5 km od niego. Badanie na obecność drobnoustrojów wykonane przed rozpoczęciem jadżni, w trakcie i cztery dni po jej zakończeniu, wykazało, że powietrze w pobliżu ołtarza jest czyste i że zawiera nieliczne kolonie drobnoustrojów. Dotyczyło to nie tylko powietrza, lecz także wody i gleby wokół miejsca odprawiania rytuału.

Najbardziej zdumiewające jest to, że gdy zespół badaczy przeprowadzał testy w pobliżu ołtarzy ofiarnych z 1918 i 1956 roku, służących do odprawiania athirathram, które na szczęście nadal stoją na podwórkach obok domów braminów nambudiri, to odkrył, że w cegłach użytych do ich budowy wciąż nie ma drobnoustrojów.

"To znaczy, że skutki rytuału są długotrwałe" - stwierdzili naukowcy. W rzeczywistości badania miały potwierdzić, czy inne pozytywne zmiany zachodzące w atmosferze są równie trwałe.

Na zakończenie prof. Namburi powiedział: "Odkrycia te nie tylko pomagają porzucić przesądne poglądy dotyczące rytuałów wedyjskich, lecz także wspierają podtrzymywanie takich tradycji dla doskonalenia przyrody i naszego otoczenia".

"Rudram daje mi energię"

Pan G. R. Pravina, znawca sanskrytu, który nie tylko uczy bionauki, lecz także zachęca uczniów Wyższej Szkoły Średniej Śri Sathya Sai w Prasanthi Nilajam do śpiewania i uczenia się Wed, mówi: "Wszystkie hymny wedyjskie mają o wiele więcej głębokich znaczeń niż te, jakie są powszechnie rozumiane. Angielskie tłumaczenia mantr są całkowicie niewłaściwe i niepełne".

Dla przykładu, jeśli weźmiemy znany hymn Śri Rudram, który codziennie śpiewamy w Prasanthi Nilajam, to na początku wydaje się, że jego pierwsza część zwana Namakam, odnosi się do ofiarowania pokłonów wedyjskiemu bóstwu Rudrze i do poszukiwania jego ochrony przed siłami natury. Jednocześnie hymn ten mówi o systemie leczenia.


Pan G. R. Pravina doradza kierowcom autoriksz z Puttaparthi, jak prowadzić zdrowy styl życia

Ci, którzy rozszyfrowali ten system, wiedzą, że uwzględnia on wszystkie choroby, które dręczą człowieka, zaleca konkretne zioła na każdą dolegliwość oraz sposoby przygotowywania tych mieszanek. Dlatego w mantrach Rudrę wysławia się jako największego uzdrowiciela, który ochroni nas przed każdym niebezpieczeństwem.

Chciałem usłyszeć osobiste świadectwo pana Praviny, więc zapytałem go: "Jest pan człowiekiem, który w ciągu 35 lat studiowania i nauczania w Puttaparthi prawdopodobnie zaśpiewał Rudram tysiące razy. Jak śpiewanie Rudram osobiście panu pomogło?".

"Teraz zbliżam się do pięćdziesiątki. Jeśli dzisiaj jestem aktywny, to dzięki sile i energii, jaką czerpię ze śpiewania mantr" - odpowiedział pan Pravina i mówił dalej: "Gdy wychodzę na boisko, chłopcy, którzy są ode mnie trzykrotnie młodsi, chcą ze mną grać, ponieważ uważają, że jest to wyzwanie i często są zaskoczeni moją zwinnością".

"Jestem nie tylko nauczycielem jogi. Skomponowałem także prawie 100 wersetów w sanskrycie. Ponadto uczę chłopców tańca. Gdy patrzę na wszystkie osiągnięcia, okazuje się, że potrafię wykorzystać każdą możliwość, jaką daje mi Bóg. Jestem przekonany, że jest to możliwe dzięki mojej pasji do śpiewania Wed, która pozwala mi zachować dynamikę i daje mi energię".

Bishu Prusty
Zespół Radia Sai

Część 2

Tłum. Dawid Kozioł (is)
styczeń 2021

Źródło: "Heart to Heart", vol. 15, issue 9, September 2017
media.radiosai.org/journals/vol_15/01SEP17/Mantras-and-Modern-Science-part-1.htm
1.04.2021


1 Według niektórych badań naukowych rdzenni mieszkańcy Australii i Amazonii są spokrewnieni (przyp. tłum.).

**Pobierz tekst do druku (całość)









Copyright © 2001-2024 Stowarzyszenie Sathya Sai