STRONA GŁÓWNA | SATHYA SAI BABA | NAUKI | ORGANIZACJA | PUBLIKACJE | AKTUALNOŚCI | MYŚL DNIA | GALERIA | JEDZIEMY DO SAI | KONTAKT Z NAMI | MULTIMEDIA | DYSKURSY MP3 | LINKI | MAPA SERWISU | SKLEP









:: Wieści z Prasanthi Nilajam

powrót do Wieści z Prasanthi Nilajam




Zagubiona i odnaleziona


Śri Satja Sai Baba, ucieleśnienie miłości, jest dla mnie kimś więcej niż guru czy Bogiem. Jest przyjacielem, któremu leży na sercu moje najwyższe dobro i przewodnikiem, który motywuje mnie do podążania ścieżką prawego życia (dharmy). Niezależnie od sytuacji lub okoliczności, zawsze wierzę w Swamiego i widzę jego cudowny sposób działania, gdy prowadzi mnie przez wszystkie przeszkody. W 2010 roku otrzymałam błogosławieństwo, że mogłam zobaczyć Swamiego w jego pięknej postaci, zanim w 2011 roku osiągnął Mahasamadhi. Chociaż miałam wtedy zaledwie 5 lat, cały czas widzę, jak Swami udziela darszanu w Sai Kulwant Hall. Jego pomarańczowa szata i pełen miłości uśmiech pozostają wciąż żywe w moich myślach i w moim sercu. Wówczas nie miałam świadomości, że zostałam pobłogosławiona widzeniem Boga! Chociaż Swami opuścił swoją fizyczną postać, wiem że zawsze mnie chroni. Muszę tylko rozpoznać tę prawdę z wdzięcznością.

Niezwykła podróż łodzią

Przed świętami Bożego Narodzenia w 2019 roku nasz nauczyciel Edukacji Duchowej Sai (Sai Spiritual Education) z ośrodka Sai w Glendale, w Kalifornii (USA), pan Śriniwas Manthripragada, zaproponował mojej siostrze i mnie udział w bożonarodzeniowym przedstawieniu w Prasanthi Nilajam. Uznałyśmy że jest to wspaniała okazja, aby wyrazić naszą miłość i wdzięczność Swamiemu, chętnie się zgodziłyśmy i z zapałem przygotowywałyśmy się do przedstawienia razem z innymi aktorami. Dzięki łasce Swamiego przedstawienie wypadło dobrze. Ofiarowanie Swamiemu tak pamiętnego przedstawienia było dla nas wielką radością.

Do Ameryki wracałam z moją mamą i siostrą, ponieważ mój tata musiał wrócić do pracy tydzień wcześniej. W podróży miałyśmy 8-godzinną przerwę między jednym lotem a drugim w Bangkoku, w Tajlandii. Zamiast siedzieć bezczynnie na lotnisku, postanowiłyśmy zaspokoić nasze aspiracje związane ze zwiedzaniem. Wybrałyśmy się na jednodniową wycieczkę po Bangkoku, aby zobaczyć najważniejsze atrakcje turystyczne w mieście. Ustaliłyśmy z biurem podróży na lotnisku, że zorganizuje nam kierowcę, który obwiezie nas po mieście, gdzie zwiedzimy dwie świątynie buddyjskie, a później wyruszymy w rejs łodzią po rzece Menam. Kierowca przewiózł nas po mieście i czekał w samochodzie, aż skończymy zwiedzanie.

Po przybyciu na przystań weszłyśmy na łódź. Gdy siedziałyśmy spokojnie na pokładzie, sternik zaczął powoli wiosłować. Po drodze łódź zabierała coraz więcej osób. To było cudowne doświadczenie - kontakt z naturą na łodzi skaczącej na falach w górę i opadającej na dół. W czasie tej miłej wycieczki miałyśmy okazję zobaczyć tętniącą życiem tajską kulturę.

Zagubione w Bangkoku!

Byłyśmy tak zafascynowane tym doświadczeniem, że zostałyśmy na łodzi przez bardzo długi czas. Wreszcie sternik wysadził nas na przystani. Myślałyśmy, że jesteśmy w tym samym miejscu, w którym wsiadałyśmy na pokład. W rzeczywistości znajdowałyśmy się po drugiej stronie rzeki! Chodziłyśmy i szukałyśmy naszego taksówkarza, aż uświadomiłyśmy sobie, że się zgubiłyśmy.

Od razu ogarnęła mnie panika, podniósł się poziom adrenaliny i zaczęło mi mocno bić serce. Musiałyśmy zdążyć na samolot, a nasz bagaż został w taksówce, którą wynajęłyśmy. Nie mogłyśmy pojechać na lotnisko inną taksówką! Moja mama, siostra i ja próbowałyśmy prosić o pomoc, ale nikt nie mówił po angielsku. Myślałyśmy, że skontaktujemy się z kierowcą, ponieważ miałyśmy jego numer telefonu, ale nie było sygnału. Przeżywałyśmy ogromny stres.

Przez około 20 minut rozpaczliwie starałyśmy się dowiedzieć, jak odszukać taksówkę w tym obcym kraju. Gdy szłyśmy ulicą wzdłuż szeregu sklepów, prosiłyśmy o pomoc każdego właściciela sklepu. Jednak wszyscy odpowiadali "Nie" lub "O co chodzi?". Mniej więcej w połowie wędrówki zaczęłyśmy tracić nadzieję, gdyż wydawało się, że nikt nie rozumiał, o co pytałyśmy. Zrozpaczone modliłyśmy się do Swamiego o pomoc.

Sathya Sai, odwieczny przyjaciel

Ku naszemu zaskoczeniu, w ciągu kilku minut usłyszałyśmy śpiew "Om, Om, Om". Nie miałyśmy pojęcia, skąd dochodzi ten dźwięk, ale zaczęłyśmy za nim podążać, aż uświadomiłyśmy sobie, że w ostatnim sklepie na końcu szeregu sklepów znajduje się głośnik, z którego słychać "Om, Om, Om". Na miejscu zobaczyłyśmy piękną postać naszego ukochanego Swamiego! Jego obraz stał obok posągu Pana Ganeszy. Od razu poczułyśmy ulgę, że Swami jest z nami.

Zapytałyśmy sklepikarza, czy mógłby nam pomóc. Ponieważ nasze telefony nie miały zasięgu, mężczyzna wziął od nas numer telefonu kierowcy, natychmiast się z nim połączył i udzielił mu wskazówek, gdzie jesteśmy. W ciągu 10 minut taksówkarz przyjechał pod sklep, a my bezpiecznie dotarłyśmy na lotnisko i wsiadłyśmy na pokład naszego samolotu do Los Angeles. Przez całą drogę na lotnisko myślałyśmy o tym, jak Swami przyszedł nam na czas z pomocą i dziękowałyśmy mu z wdzięcznością.

Swami jest na wyciągnięcie ręki

Gdy utknęłyśmy w Bangkoku, byłam przekonana że spóźnimy się na nasz lot. Byłyśmy zupełnie same. Nie miałyśmy nikogo, kto mógłby nam pomóc. Lecz gdy wezwałyśmy Swamiego na pomoc, wszystko szybko dobrze się potoczyło! Swami z pewnością zrobi więcej niż tysiąc kroków w naszą stronę, jeśli my zrobimy jeden krok ku niemu.

Nauczyłam się, że Swami jest wszędzie. Jest on wszechobecny. Niezależnie od tego, gdzie pójdę, on zawsze tam będzie, aby mnie chronić, prowadzić i wskazywać mi drogę. To ode mnie zależy, czy połączę się ze Swamim i czy zatrzymam go w swoim sercu, ponieważ on jest moim opiekunem na zawsze. Mam wielkie szczęście, że poznałam Swamiego w tym życiu i jestem błogosławiona, że dorastałam w jego ogrodzie jako studentka Edukacji Duchowej Sai.

Modlę się do Swamiego, abym mogła dalej uczestniczyć w jego misji szerzenia miłości i służenia innym.

Anwitha Marlapati z USA

* * * * *

Anwitha Marlapati urodziła się w rodzinie oddanej Bhagawanowi Śri Sathya Sai Babie. Mieszka w Kalifornii i studiuje na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Chodziła na zajęcia Edukacji Duchowej Sai (Sai Spiritual Education) w południowej Kalifornii i do ośrodka Sai Arcadia Center. Anwitha Marlapati uczestniczyła w wielu pielgrzymkach amerykańskich wielbicieli do Indii. W 2019 roku wystąpiła w Prasanthi Nilajam, w bożonarodzeniowym przedstawieniu, które wielbiciele Sai z USA ofiarowali Swamiemu. Zainspirowana jego misją i jego słowami "Kochaj wszystkich, wszystkim służ", Anwitha Marlapati całym sercem praktykuje nauki Swamiego i uczestniczy w działaniach Międzynarodowej Organizacji Sathya Sai.

(dk)

Źródło: Sathya Sai - The Eternal Companion, vol. 3, issue 10, October 2024
www.sathyasai.org/sites/default/files/pages/eternal-companion/vol-3/issue-10/eternal-companion-vol-3-issue-10.pdf
12.10.2024

**Pobierz tekst do druku





Copyright © 2001-2025 Stowarzyszenie Sathya Sai