STRONA GŁÓWNA | SATHYA SAI BABA | NAUKI | ORGANIZACJA | PUBLIKACJE | AKTUALNOŚCI | MYŚL DNIA | GALERIA | JEDZIEMY DO SAI | KONTAKT Z NAMI | MULTIMEDIA | DYSKURSY MP3 | LINKI | MAPA SERWISU | SKLEP









:: Wieści z Prasanthi Nilajam

powrót do Wieści z Prasanthi Nilajam




Wykonywanie doskonałej sewy dzięki najwyższej premie


Z cyklu: Chwalebni słudzy Pana


część 2

Część 1     Część 3     Część 4

Otrzymanie mantry życia bezpośrednio od Boga

— Wróciłem do Prasanthi w następnym roku. Było Guru Purnima, 1973 rok. Po uroczystościach Bhagawan bardzo łaskawie udzielił mi interview. To był pierwszy raz, gdy ze mną rozmawiał. Na końcu tej sesji w moim umyśle absolutnie wszystko się poukładało. "Muszę być z nim" — takie było moje postanowienie. Poza tym zupełnie zmieniło się moje podejście do Swamiego. Wcześniej zastanawiałem się, co zrobić, aby się do niego zbliżyć. Tak jak wielu ludzi, ja także byłem zajęty pogonią za Bogiem. Postanowiłem to zmienić. Teraz byłem zdecydowany skupić się na tym, co zrobić dla Boga, aby szedł za mną; spędzić resztę życia na wykonywaniu tych zadań, które sprawią, że Bóg będzie o mnie myślał, które skłonią go do tego, by mnie oczekiwać, odszukać i pobłogosławić. W czasie interview po omówieniu moich spraw rodzinnych, Swami powiedział: 'Sewa karo' - wypełniaj sewę. Wtedy stało się to misją i mantrą mojego życia.


Trzymając rękę Swamiego, pan Wadegoankar poświęcił się jego pracy

Gorliwie szukałem możliwości służenia, szczególnie w aszramie Prasanthi. Gdy przyjechałem w następnym roku w czasie obchodów święta Daśary, zobaczyłem, że ludzie z Mumbaju wykonują prace sanitarne. Stawiali latryny i uzupełniali je o nadbudowę. Uważałem, że wielbiciele zasługiwali na lepsze toalety, nawet gdyby były prowizoryczne. Pracowałem dla organizacji humanitarnej UNICEF jako nauczyciel edukacji zdrowotnej i wiedziałem, jak sobie radzić z tymi sprawami. Rozmawiałem o tym z niektórymi starszymi w aszramie.

Test i bezcenna nagroda

W kolejnym 1975 roku zorganizowano II światową konferencję Organizacji Sathya Sai. Dzięki łasce Swamiego byłem odpowiedzialny za zbudowanie i zarządzanie sanitariatami dla setek wielbicieli. W czasie Guru Purnima wezwano mnie w tej sprawie na spotkanie przygotowawcze. Jednak po zakończeniu obchodów Baba nagle wyjechał do Bangalore. Byłem teraz w rozterce. Nie mogłem nawet wrócić do Nagpur, bo kiedy Baba wyjeżdżał, dał mi znak z samochodu, że powinienem czekać na jego powrót. Nie wiedziałem, co mam robić. Zostałem w Puttaparthi nie przez 1-2 tygodnie, lecz przez 27 dni! To był trudny czas! Miałem bardzo mało środków. Oszczędzałem wszystkie pieniądze, jakie miałem, każdego dnia spożywając tylko jedną dosę. Spędzałem czas służąc w biurze Sanathana Sarathi u prof. Kasaturiego. Tam także doświadczyłem troskliwej dobroci tego wielkiego wielbiciela Pana.

Prof. Kasturi szczerze dopytywał się o moje samopoczucie. Byłem wtedy bardzo niespokojny. Mniej więcej rok wcześniej moja żona niespodziewanie przeszła atak paraliżu; w zasadzie była teraz przykuta do łóżka, a ja miałem cztery córki na wychowaniu. Baba zostawił mnie z niczym w Puttaparthi, a moja sytuacja finansowa była zła. Delikatnie mówiąc, byłem bardzo przygnębiony. Wszystko wydawało się mroczne i ponure - brak pieniędzy, brak sewy i rodzina z wieloma problemami.

Kiedy prof. Kasturi usłyszał moją historię, spokojnie pocieszył mnie słowami: 'Nie bądź taki strapiony. Sytuacja się poprawi. Widzisz, moja żona również dostała paraliżu'. Następnego dnia prof. Kasturi zabrał mnie do swojego pokoju. Gdy wszedłem do środka, ujrzałem jego żonę, która leżała w łóżku. Lecz kiedy mnie zobaczyła, zaczęła płakać, mówiąc: 'Jak bardzo pana żona musi cierpieć i to w tak młodym wieku! Wiem, jak politowania godny jest to stan. Wyobrażam sobie, jakie to musi być dla niej przykre. Bardzo jej współczuję'. Wykazała tyle empatii, że jej troska złagodziła mój smutek.

Prof. Kasturi nie poprzestał na tym. Po powrocie Bhagawana podjął odważną decyzję i nawet przedstawił Swamiemu moją sytuację, opisując wszystkie moje kłopoty i prosząc, by mnie pobłogosławił oraz dał mi odwagę i wsparcie.


Prof. Kasturi - biograf Baby, którego życie jest otwartą księgą; przekłada on miłość Swamiego na działanie

Przychylając się do prośby prof. Kasturiego, Baba polecił mu, abym usiadł na werandzie. Gdy Baba mnie tam zobaczył, przyszedł prosto do mnie i obdarzył mnie swoją miłością. Z największą łaską zapewnił mnie: 'Czy nie jestem tam z tobą? Dlaczego się martwisz? Wszystko będzie dobrze. Zatroszczę się o ciebie'. Wróciłem do Nagpur pełen energii i bardzo szczęśliwy.

Słodkie wspomnienia związane z Sai Ma

Rozpocząłem przygotowania do pracy związanej ze światową konferencją. Wróciłem w sierpniu 1975 roku, aby pokazać Babie nasz plan działania. Bhagawan był bardzo zadowolony z tego projektu i pobłogosławił mnie, abym przystąpił do jego realizacji. Dlatego w październiku byłem już z powrotem na miejscu, by zacząć wyznaczone zadanie.

Nigdy nie zapomnę jednego zdarzenia, do którego wtedy doszło. Pewnego wieczoru pracowaliśmy w pobliżu bramy stołówki. Był to czas Diwali, święta światła i radości. W czasie pracy w myśli poprosiłem Babę: — Ma, czy nie mogłabyś dać mi słodyczy z tej okazji? Ku mojemu zdziwieniu po chwili ktoś stał przede mną z naczyniem pełnym laddu i z wiadomością: 'Przysłał ci to Swami'.

— Niesamowite! Takie miłe wspomnienie! Z ekscytacją i z radością dodałem: Jestem pewien, że zgromadził pan w swoim sercu bardzo wiele takich wspaniałych chwil. — Miałem nadzieję, że to jeszcze bardziej zachęci pana Wadegoankara do dzielenia się i na szczęście tak zrobił.

— Tak, każda światowa konferencja była godna zapamiętania — kontynuował pan Wadegoankar. W czasie światowej konferencji w 1995 roku dostałem wysokiej gorączki. Lecz nie chciałem nikogo martwić moim zdrowiem, nawet Baby. Wszystko było dobrze, dopóki tylko ja byłem chory. Jednak wkrótce 12 moich wolontariuszy także miało wysoką temperaturę. Teraz prace sanitarne stawały się poważnie zagrożone. Czas uciekał, a ja zacząłem się niepokoić. Nie miałem innego wyjścia, jak wysłać list do Baby. Prawdę mówiąc, byłem taki słaby, że nie mogłem go sam napisać; ktoś inny zrobił to za mnie. List był w mojej kieszeni i zastanawiałem się nad tym, jak go wysłać do Baby. Niespodziewanie w ciągu pół godziny przyszedł do mnie pan Weda Narajan, wręczył mi paczuszki wibhuti i powiedział: 'Swami przysłał prasadam dla pana i pańskiego zespołu. Prosił również, by się pan nie martwił. To tylko wirusowa gorączka. W każdym razie Swami poprosił dr Bhagawata o zbadanie wszystkich wolontariuszy w szedzie nr 24 i dał im lekarstwa. Wkrótce wszystko będzie dobrze'.

W ten sposób Swami troszczył się o nas za każdym razem, gdy go potrzebowaliśmy. Zanim jeszcze powiedziałem mu o swoim problemie, on mnie chronił.

Przedstawienie tego, czym jest nieograniczona sewa dla Baby

— Czy to dlatego zawsze zwraca się pan do Baby "Ma"? — zapytałem spontanicznie, zauważywszy, że pan Wadegoankar zrobił tak kilka razy.

— Wielu nazywa Babę Bhagawanem. Jednak według mnie nasz związek z matką jest nawet ważniejszy niż z Bogiem. Od samego początku całkiem naturalnie zwracałem się do Baby - Ma [matko]. Przy tym Prasanthi stało się moim domem. Czułem, że w pełni należałem do Swamiego.

Wiele lat temu, na początku lat 80., któregoś dnia, gdy byłem w biurze zakwaterowań, jego ówczesny kierownik, pan Chand powiedział mi, że sprzątacze poprosili o 12 000 rupii na oczyszczenie zbiornika septycznego przy samadhi Iśwarammy. Od razu pośpieszyłem do sekretarza aszramu, pana Kutumby Rao i powiedziałem: — Proszę pana, oczyszczę zbiornik z nieczystościami obok samadhi Iśwarammy. Pan Rao właściwie oniemiał. Żaden sewak nigdy nie zgłosił się na ochotnika do wykonania tej pracy. Oczywiście nie uwierzył mi. Niemniej przekonałem go, mówiąc, że posiadam wiedzę na temat takich prac i poprosiłem o szansę. Zgodził się niechętnie, po części dlatego, że mnie lubił i nie chciał mnie rozczarować.


Zespół pana Wadegoankara zawsze podejmował się zadań, przed realizacją których wahali się nawet robotnicy i robił to lepiej niż ktokolwiek inny

Nie traciłem czasu i wziąłem się do pracy z moim zespołem. W trzy dni całkowicie oczyściliśmy ten zbiornik. Może pan w to nie uwierzy, ale zrobiliśmy to ręcznie. Intonując imię Boga, zeszliśmy do dołu i wiadro po wiadrze usunęliśmy osad ściekowy. To był duży zbiornik - około 9 m długości, 6 m szerokości i 3 m głębokości. Gdy zbiornik był pusty, nie przerwaliśmy pracy. Cierpliwie go szorowaliśmy i skrobaliśmy wszystkie ściany, dopóki nie wyglądały na białe i czyste. Pan Kutumba Rao był oszołomiony. Nie wydano ani grosza, a zbiornik był nieskazitelnie czysty.

Wie pan, co Baba powiedział jakiś czas później do dwóch studentów w pokoju interview? Zapytał ich: 'Czy wiecie, czym jest sewa?'. Następnie wskazując na mnie, oznajmił: 'Ten człowiek przyjeżdża tu w lecie pod moją nieobecność i wiecie, co robi? Czyści szambo. Czy wiecie, jak to robi? Wykonuje to osobiście własnymi rękami, a nawet tak dobrze myje ściany, że lśnią, jak płytki ceramiczne! To nazywa się sewa - najwyższa sewa! To, co wy wszyscy robicie, to tylko dramy!'.


Co roku zespół pana Wadegoankara podejmował jedno ciężkie herkulesowe zadanie, którego efektem było stworzenie kolejnej oazy na pustyni

Bishu Prusty
Zespół Radia Sai

Część 1     Część 3     Część 4

**Pobierz tekst do druku (całość)

Tłum. Dawid Kozioł
sierpień 2015
(is)

Źródło: "Heart to Heart", vol. 13, issue 8, August 2015
radiosai.org









Copyright © 2001-2024 Stowarzyszenie Sathya Sai