STRONA GŁÓWNA | SATHYA SAI BABA | NAUKI | ORGANIZACJA | PUBLIKACJE | AKTUALNOŚCI | MYŚL DNIA | GALERIA | JEDZIEMY DO SAI | KONTAKT Z NAMI | MULTIMEDIA | DYSKURSY MP3 | LINKI | MAPA SERWISU | SKLEP









:: Wieści z Prasanthi Nilajam

powrót do Wieści z Prasanthi Nilajam




Wykonywanie doskonałej sewy dzięki najwyższej premie


Z cyklu: Chwalebni słudzy Pana


część 3

Część 1     Część 2     Część 4

Początek sewy związanej z utrzymaniem czystości

— Jak nabrał pan tak wielkiej odwagi do podjęcia takiego ambitnego zadania. Ludzie uciekają od takiej pracy. Co sprawia, że pan ją wykonuje? — chciałem poznać tajemnicę niewiarygodnego poświęcenia pana Wadegoankara. — Mówiłem panu, to Prasanthi jest moim domem. Nigdy nie wypełniałem najmniejszej sewy dla zdobycia uznania lub nagrody od nikogo, nawet od Baby. Pracowałem dla mojej Ma, a ten aszram jest domem mojej Matki. Po prostu pracuję w swoim domu; moim obowiązkiem jest utrzymywać go w czystości.

— Pewnego dnia w 1985 roku Baba wezwał mnie i poprosił o zbudowanie dwóch toalet przylegających do szedu kobiet. Gdy skończyłem pracę, zawołał mnie na interview. Mój młodszy brat, który jest lekarzem weterynarii, również tam był. Baba najpierw zapytał go o pracę, a później powiedział: 'Spójrz na swojego brata - on jest miliarderem!'. Byłem zaskoczony i powiedziałem do siebie: 'Chyba nie ma drugiego takiego nędzarza, jak ja! Co Baba mówi!?'. Szybko odpowiadając na moją myśl, Baba oświadczył: 'To całe Prasanthi Nilajam jest jego własnością!'. Później spojrzał prosto na mnie i zapytał: 'Czy to nieprawda?'. Od razu zgodziłem się z nim: — Ma, jeśli ty jesteś moja, to oczywiście całe Prasanthi także jest moje. Jak może należeć do kogoś innego? Ogromnie szczęśliwy, Baba oznajmił: 'Zajmij się tym domem; zadbaj o jego utrzymanie'.


Gdy tylko Bhagawan powiedział mu, by zatroszczył się o utrzymanie aszramu, dla pana Wadegoankara, dla którego sprzątanie Prasanthi jest ważniejsze niż dbanie o czystość we własnym domu, nie było odwrotu

Potraktowałem to poważnie i w następnym roku w sierpniu zorganizowaliśmy nasz pierwszy tygodniowy służebny obóz utrzymania aszramu w czystości (Maintenance Seva Camp). Było nas 90 osób. Gdy skończyliśmy naszą pracę, Baba wezwał nas wszystkich na interview. Pytał o samopoczucie każdego z nas i o szczegóły dotyczące tego, gdzie się zatrzymaliśmy, gdzie jedliśmy itd. Gdy tak z nami rozmawiał, nagle wstał z krzesła, zawołał pana Czirandżiwi Rao, ówczesnego opiekuna aszramu i powiedział surowo: 'Jak to jest, że bierzesz pieniądze od moich dzieci, aby je nakarmić?'. Następnie przeprowadził obliczenia i pan Rao musiał zwrócić wszystkie poniesione przez nas wydatki, aż do ostatnich 25 pajsa.

— Niesamowite! Od tego czasu przez ostatnie 30 lat wykonywał pan tak wielką sewę związaną z utrzymaniem! — Wprawił mnie w osłupienie swoim poświęceniem.


Po każdej możliwości wykonywania sewy Bhagawan zawsze napełniał ich ręce i serca swoją miłością

"Tego, co robimy, nie nazywam sewą" - pan Wadegoankar

Lecz pan Wadegoankar błyskawicznie odpowiedział: — Sewę? Nie nazywam tego sewą. Gdy robisz coś w swoim domu, czy nazywasz to sewą? Jestem w domu swojej Matki. Po prostu zajmuję się swoim domem. To wszystko. Nazywamy się 'dziećmi Matki Sai'. W rzeczywistości robimy tak niewiele! Przyjeżdżamy tylko raz w roku, by spotkać się z Matką i zapytać ją o zdrowie, a później zajmujemy się kilkoma sprawami - wszystkim tym, co można zrobić w 15 dni. I za to kochająca Matka hojnie obdarza nas nagrodami. Tyle razy Swami dawał nam ubrania, pieniądze, płacił za nasze bilety kolejowe i troszczył się o naszą każdą małą potrzebę. Dlatego zawsze zwracam się do niego Ma. Jeśli istnieje jakikolwiek związek ważniejszy od związku z Bogiem, to jest to związek z matką. Czy słyszał pan opowieść o Pundalice?

Skinąłem głową na potwierdzenie.


Wykonują ciężką pracę z zapałem, ponieważ nigdy nie myślą o tym, że robią to dla kogoś; robią to dla swojej własnej Matki

Pan Wadegoankar kontynuował: — Pundalika służył swoim rodzicom tak dobrze, że nawet Bóg zstąpił, by go pobłogosławić i nie przeszkadzało Mu to, że musiał przez kilka godzin czekać pod drzwiami. Jak powiedziałem wcześniej: służba matce jest ważniejsza niż służba Bogu. Dla mnie Baba zawsze był moją Matką. Zatem jego goście są oczywiście moimi gośćmi. Gdy w czasie tych wszystkich światowych konferencji przyjeżdżało dużo ludzi, oni również byli moimi gośćmi. Takie było moje niezmienne odczucie. A jak bardzo Swami się o mnie troszczył! Za każdym razem, kiedy tu byłem, pytał mnie: 'Kiedy przyjechałeś?', 'Kiedy wyjeżdżasz?', itd. Nigdy o nic go nie prosiłem. Po co miałbym to robić? Matka potrafi wyczuć, kiedy dziecko jest głodne. Przez ostatnie 45 lat Swami zadbał o każdy szczegół w moim życiu, łącznie z małżeństwem wszystkich moich czterech córek.

— Czy może pan podzielić się również tymi opowieściami? Chciałem opisać każdą historię tego wspaniałego sługi Pana.

Gdy pan Wadegoankar pracował dla Matki, ona opiekowała się jego córkami

— Gdy moja pierwsza córka osiągnęła pełnoletność, Baba powiedział: 'Udzielę jej ślubu tutaj w Puttaparthi'. Po konferencji w 1984 roku czekałem na to, kiedy Swami poda datę odprawienia ceremonii ślubnej. Wiele razy próbowałem z nim o tym porozmawiać, ale jakoś nie było reakcji z jego strony. Zacząłem popadać w desperację, gdyż byłem tutaj z moimi trzema starszymi córkami, a moja sparaliżowana żona zajmowała się najmłodszą córką w domu. W końcu w wyniku frustracji któregoś dnia krzyknąłem na darszanie: 'Ma, wyjeżdżam'. Baba odwrócił się i powiedział: 'Jedź'. Wróciłem z darszanu i powiedziałem córkom, by się pakowały i wyruszyliśmy na dworzec autobusowy. Byłem zły i smutny - zły, ponieważ Baba nie rozpatrzył mojej prośby, a smutny dlatego, że krzyknąłem na moją Matkę.

Właściwie byłem pełen żalu. Przed wyjazdem postanowiłem poprosić Swamiego o wybaczenie. Tak więc wróciłem do mandiru, a córki kierowały się w stronę bramy stołówki z bagażami. Kiedy byłem przy bramie Ganeszy, ktoś szybko do mnie podszedł i powiedział: 'Pan Kutumba Rao pana szuka. Baba pana potrzebuje. Proszę wracać!'. W tym samym czasie inny sewak zatrzymał moje córki, gdy już miały opuścić aszram i oznajmił: 'Swami powiedział, że jutro z wami porozmawia'.


Gdy on angażował się w Jego dzieło, Pan przejmował pełną opiekę nad jego rodziną

Następnego dnia rano byliśmy w mandirze, lecz Baba wezwał nas dopiero po południu. Jak tylko weszliśmy do pokoju interview, pierwsze pytanie, jakie mu zadałem, brzmiało: — Ma, czekam na ciebie od tylu dni! Dlaczego ze mną nie rozmawiałeś? Baba natychmiast odpowiedział: 'To nie był dobry czas na rozmowę o ślubie. Przyjedźcie w lutym po Mahaśiwaratri. Udzielę ślubu'.

Pamiętam, że tego roku Śiwaratri obchodzono 18 lutego. Wyruszyliśmy w drogę następnego dnia i dotarliśmy do Puttaparthi 21 lutego. Jak tylko Swami nas zobaczył, dowiadywał się o nasze samopoczucie i zapytał: 'Ile osób przyjechało?'. 33 - odpowiedziałem.

'Tak wiele! W pokoju interview nie ma miejsca na tyle osób' - żartował Baba.

Od razu powiedziałem: — Ma, nikt z nas nie przyjdzie. Przyjmiesz pannę młodą oraz pana młodego i dasz im ślub. To wystarczy. — Swami tylko się uśmiechnął i wyszedł.

22 lutego Baba powiedział: 'Jutro udzielę ślubu. Przyjdźcie wszyscy!'. Nazajutrz nie tylko pozwolił nam wszystkim - 33 osobom - przebywać ze sobą w pokoju interview, ale także wezwał dwóch innych studentów. Był taki łaskawy. Po udzieleniu ślubu pobłogosławił młodą parę i powiedział: 'Przyjedźcie w przyszłym roku z dzieckiem. Nadam mu imię'. Dotrzymał obietnicy i nazwał moją pierwszą wnuczkę Premalatha. Gdy wybrał imię, spojrzał na mnie, uśmiechnął się uroczo i zapytał: 'Podoba ci się?'. Co mogłem odpowiedzieć? Ma, wszystko co mówisz jest doskonałe - powiedziałem i upadłem mu do stóp.


Zespół pana Wadegoankara tworzą ludzie w każdym wieku, a także dużo wolontariuszek

Po udzieleniu pierwszego ślubu, Swami poprosił mnie o poprowadzenie pozostałych ceremonii ślubnych w Nagpur. W czasie ślubu mojej drugiej córki, wziąłem zaproszenie i pojechałem do Brindawanu, gdzie wtedy przebywał. Baba podszedł do mnie i zapytał: 'Dlaczego teraz przyjechałeś?'. Oznajmiłem: — Ma, przyjechałem zabrać cię do Nagpur. Powiedziałeś mi, że poprowadzisz tam ceremonię ślubną. Musisz tam teraz jechać! — Baba uśmiechnął się i hojnie mnie pobłogosławił. Po darszanie wezwał mnie specjalnie i podarował mi sari dla mojej córki i żony. Dzięki jego łasce ceremonia w Nagpur przebiegła znakomicie; on zadbał o wszystko.

Zaraz po ślubie przyjechaliśmy do Prasanthi. Baba znowu z nami nie rozmawiał. Właściwie wyjechał do Brindawanu. Niemniej czekaliśmy na rozmowę nie przez 1-2 dni czy miesiąc, ale przez 54 dni! W końcu wezwał nas i pobłogosławił nowożeńców. Tak samo było również z moją trzecią córką. W jej przypadku na interview czekaliśmy 18 dni. Lecz w końcu Swami napełnił nasze serca swoją bezgraniczną miłością. Tylko matka może tak bardzo nas kochać!

Żadna tragedia nie zachwieje jego postanowienia, by służyć

Ponieważ zostałem obdarzony tak wielką miłością, pragnąłem jedynie uczynić każdą chwilę mojego życia godnym darem dla niego. Sposobem na zrobienie tego jest w moim rozumieniu służba. Gdy byłem zajęty, pracując na rzecz światowej konferencji w 1990 roku, odszedł mój ojciec. Prezydent stanu Maharasztra powiedział mi, że mogę wracać do Nagpur. Ale jak mogłem jechać? W ośmiu miejscach trwały prace budowlane, a do urodzin Baby został mniej niż tydzień czasu. Posłałem mu tylko wiadomość przez pana Narajanana, który był wówczas sekretarzem aszramu. Baba zapytał go: 'Pojechał?'. Pan Narajanan oznajmił: 'Swami, on nie chce jechać'. Wtedy Baba powiedział: 'W porządku. Powiedz mu, że niedługo z nim porozmawiam. Jego ojciec był bardzo stary; musiał teraz do mnie wrócić'.


Nawet kiedy pan Wadegoankar skończył 70 lat, zawsze był na miejscu, a jego obecność miała duży wpływ na wolontariuszy

Po zakończeniu uroczystości urodzinowych, Swami wezwał mnie 2 grudnia i zapytał: 'Kiedy wyjeżdżasz?'. Powiedziałem: — Ma, jak mogę jechać, jeśli ze mną nie rozmawiasz? Stale otrzymuję telefony z Nagpur, aby wracać do domu. Lecz zanim wyjadę, mam trzy życzenia. Baba łaskawie zgodził się wysłuchać moich próśb. — Po pierwsze, proszę przeprowadź ceremonię upanajany wszystkich dzieci członków mojego zespołu.

'Dobrze' - powiedział. Po drugie — kontynuowałem — Ma, właśnie zakończyła się taka wielka światowa konferencja. Tak ciężko pracowałeś... Momentalnie mi przerwał i powiedział: 'To ty ciężko pracowałeś'. — Ma, ty pracowałeś za moim pośrednictwem. Upierałem się, a później poprosiłem: Ma, musisz być zmęczona. Pozwól mi wymasować twoje stopy.

Kochająca Matka dała mi tę możliwość. Tego dnia była ze mną także moja córka. Oboje usłużyliśmy stopom Swamiego ku radości naszych serc. Moja trzecia prośba dotyczyła otrzymania pozwolenia na wymianę instalacji sanitarnej w budynkach nr 2, 3 i 4, stojących w części zachodniej. Wszystkie te pomieszczenia miały rury o szerokości 6 cali, a ja chciałem je zastąpić 12-calowymi rurami. Baba poprosił mnie, abym to zrobił w lecie. Dlatego wróciłem na przełomie kwietnia i maja, gdy Baby nie było w rezydencji i zrealizowałem tę pracę. Baba o tym nie zapomniał. Przed wyjazdem do Brindawanu dał panu Narajananowi tyle pieniędzy, aby mi zapłacił za to zadanie. Ta praca została wykonana z powodzeniem.

Podobnie, przy innej sposobności zamontowałem toalety w stylu zachodnim razem z umywalkami w 70 domach w kolonii mieszkalnej Karanam Subbamma Nagar w 15 dni! Znowu to Swami działał przeze mnie; to całkiem proste. Prawdę mówiąc, doświadczyłem tego wiele razy: kiedy tylko myślę - ja to czynię - praca zwyczajnie nie postępuje naprzód. Z drugiej strony, jeśli cały czas jestem świadom, że Swami pracuje poprzez mnie, praca zostaje wykonana. Kiedy zrobię taki krok, on zrobi nie 10, ale 100 kroków! Naprawdę uczynił to przy tak wielu okazjach.

Bishu Prusty
Zespół Radia Sai

Część 1     Część 2     Część 4

**Pobierz tekst do druku (całość)

Tłum. Dawid Kozioł
sierpień 2015
(is)

Źródło: "Heart to Heart", vol. 13, issue 8, August 2015
radiosai.org









Copyright © 2001-2024 Stowarzyszenie Sathya Sai