STRONA GŁÓWNA | SATHYA SAI BABA | NAUKI | ORGANIZACJA | PUBLIKACJE | AKTUALNOŚCI | MYŚL DNIA | GALERIA | JEDZIEMY DO SAI | KONTAKT Z NAMI | MULTIMEDIA | DYSKURSY MP3 | LINKI | MAPA SERWISU | SKLEP









:: Wieści z Prasanthi Nilajam

powrót do Wieści z Prasanthi Nilajam




Wykonywanie doskonałej sewy dzięki najwyższej premie


Z cyklu: Chwalebni słudzy Pana


część 4

Część 1     Część 2     Część 3

Boska Matka przychodzi, wołając...

— Pamiętam, jak po oczyszczeniu kawałka ziemi w północnej części aszramu, przylegającej do stołówki południowoindyjskiej, miałem wizję Baby w ogrodzie różanym. Dlatego postanowiłem założyć w tym miejscu taki ogród. W tym celu poprosiłem Babę, aby przyszedł i nas pobłogosławił, zanim rozpoczniemy pracę. I któregoś dnia rano naprawdę się zjawił! Przyjechał tak cicho, nie swoim samochodem, lecz autem pana Jogi Rao, że nikt go nie zauważył. Osobiście zasadził pierwszą sadzonkę róży. Umył ręce, gdy polałem je wodą, a później poprosił o ofiarowanie arati.


Założenie ogrodu różanego i budowa uroczej chatki przydającej piękna nowemu dziełu

Innym razem, gdy byłem zajęty, doglądając czegoś w starym magazynku z butlami gazowymi, Swami tam przyjechał i z samochodu zapytał mnie, jak mi się pracuje oraz pobłogosławił mnie. Takich przykładów jest bardzo wiele!

W tym miejscu nie mogłem się powstrzymać przed przywołaniem pierwszej rozmowy osobistej pana Wadegoankara z Bhagawanem i połączenia jej z tym, co tak pięknie uwidoczniło się w jego życiu. Powiedziałem: — Po swoim pierwszym interview zdecydował pan, że musi zaangażować się w takie zadania, które sprawią, że Bóg przyjdzie do pana i tak się stało! W istocie zdarzyło się to wielokrotnie!

— Absolutnie! W rzeczywistości, kiedy Baba prowadził ceremonię Ati Rudra Maha Jadżni w Czennaju w styczniu 2007 roku, pamiętał o mnie. Przysłał mi wiadomość, że mam być odpowiedzialny za dokonanie wszystkich przygotowań wyposażenia sanitarnego. On nigdy o mnie nie zapomina.

Zawsze pod troskliwą opieką swojej Sai Ma

— To jest niesamowite! Chciałem teraz szybko zmienić temat i zapytać o coś, co uważałem za niezwykle ważne w dzisiejszych okolicznościach. Powiedziałem: — Przez te wszystkie lata Swami prowadził pana na planie fizycznym, troszczył się o pana, udzielał panu wskazówek i obdarzał tak wielką miłością. Ale kiedy Baba odszedł w 2011 roku... W tym momencie Pan Wadegoankar przerwał mi gwałtownie i stanowczo stwierdził: 'On nie odszedł! Kto mówi, że on odszedł' i dodał: 'Podam panu niedawny przykład'.

— W okresie maj-czerwiec w tym 2015 roku mieliśmy możliwość położyć nowy beton na wielu drogach w aszramie. To było nie lada zadanie i właściwie nie miałem wielu wolontariuszy. Zaniepokoiłem się i wykonałem kilka telefonów. Za dwa dni, jak gdyby znikąd, pojawiło się 140 osób. Przybyli ze wszystkich stron Indii, z Wisakapatnam i z Kerali, z Orisy po Pendżab. Zrealizowaliśmy zadanie z powodzeniem, a aszram nie poniósł żadnych kosztów; wykonaliśmy całą pracę fizyczną oraz robotę murarską. W istocie w tym roku obchodziliśmy 30-lecie naszej sewy związanej z utrzymaniem aszramu, odprawiając jadżnię w kapliczce Dattatreji stojącej w miejscu samadhi Matki Iśwarammy. To była taka chwila dająca satysfakcję. Dwa lata temu, gdy wysprzątaliśmy ten cały teren oraz wyremontowaliśmy drogi i ogrody, zapragnąłem przeprowadzić tutaj taką ceremonię i Baba sprawił, że udało się to zrobić w tym roku! Jestem mu za to bardzo wdzięczny!



Dzięki wspaniałej pracy zespołu pana Wadegoankara w miejscu samadhi Iśwarammy znajduje się teraz ogród krajobrazowy i urocze ścieżki prowadzące do pięknych kapliczek Pana Kriszny i Dattatreji

— To takie cudowne. Domyśliłem się, że taki człowiek, jak pan Wadegoankar nie będzie zadowolony raptem z 15 lub 30 dni spędzonych na wypełnianiu corocznej sewy w Prasanthi. Dlatego zadałem mu pytanie: — Czy poza służbą w Prasanthi Nilajam przez pozostałą część roku uczestniczy pan również w projektach służebnych w Nagpur?

— Oczywiście — powiedział bez mrugnięcia okiem i dodał: — Moim hobby jest służba na wsiach. W pobliżu Nagpur są cztery wioski, które zaadoptowała Organizacja Sai. Mieszka w nich 200 rodzin. Poprosiłem każdą rodzinę wielbiciela Sai o opiekę nad jednym wiejskim domem. Teraz o wszystkie ich potrzeby troszczą się nasi wielbiciele. Często odwiedzam te wioski i przekazuję mieszkańcom wiedzę o zdrowiu i higienie, oprócz rozwiązywania ich problemów. Tak, zajmuję się tym przez cały rok, poza prowadzeniem kilku innych działań w organizacji.

"Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi" - pan Wadegoankar

— Ale to musi być bardzo trudne, biorąc pod uwagę, że ma pan tyle problemów we własnym domu. Pańska żona jest sparaliżowana od kilku dekad. Jak pan daje sobie z tym wszystkim radę? — Myślałem, że tak duże zaangażowanie w służbę społeczeństwu, bez wsparcia ze strony rodziny, jest praktycznie niemożliwe.

— Swami kieruje wszystkim. Moja żona z całego serca wspiera mnie we wszystkich moich działaniach. W rzeczywistości ona jest bardziej oddana Swamiemu niż ja — wyjaśnił pan Wadegoankar i dodał: — Proszę przyjrzeć się mojej rodzinie. Dzięki jego łasce wszyscy moi zięciowie są wielbicielami Sai. Który zięć będzie czekał 54 dni na rozpoczęcie życia małżeńskiego? Naprawdę muszę powiedzieć, że jestem niezmiernie szczęśliwy i błogosławiony, że mam taką rodzinę. To wszystko to jego dzieło!

— Ale czy czasami nie ma pan poczucia, poświęcając całe swoje życie służbie wsi lub służbie w Prasanthi, że ominęło pana wiele innych tak zwanych lepszych aspektów życia? Pewnie mógłby pan prowadzić wygodniejsze życie? Być może wybudować sobie dom lub mieć własny samochód? Słyszałem, że w swoim domu ma pan najskromniejszą toaletę. Chciałem się dowiedzieć, czego pan Wadegoankar żałuje w swoim życiu, jeśli w ogóle.

— Kto mówi, że nie żyję wygodnie? Żyję w najbardziej komfortowych warunkach — pan Wadegoankar był stanowczy. — Dzięki łasce Boga dostaję emeryturę i to wystarcza na zaspokojenie potrzeb własnych i mojej żony. A dlaczego potrzebny mi jest własny dom? Właściwie tak wielu ludzi przychodzi do mnie i mówi: 'Kaka (dziadku), zamieszkaj w naszym domu'. Tak bardzo mnie kochają! Któregoś dnia pewien wielbiciel z Hajderabadu przyjechał z samochodem dla mnie. Od razu powiedziałem: — Proszę, zabierz go. Nie mogę pozwolić sobie na kierowcę, na paliwo i na to wszystko. Lecz on nalegał, mówiąc, że jestem coraz starszy i że teraz samochód jest mi potrzebny. Ten człowiek wiezie mnie zawsze, kiedy tylko jadę do Prasanthi. Zostałem obdarzony tak wielką miłością!


Pan Wadegoankar zawsze przewodzi, czy to w pracy czy w oddawaniu czci, w dyscyplinie czy w oddaniu, w służbie czy w poświęceniu

Powiem panu, co się wydarzyło zaledwie kilka dni temu. Po zakończeniu sewy związanej z utrzymaniem aszramu w tym roku (2015) powiedziałem mojemu zespołowi, że nie jestem pewny, czy będę mógł przyjechać za rok, ponieważ stan mojego zdrowia pogarsza się. Wielu wolontariuszy zaczęło płakać. Powiedzieli: 'Kaka (dziadku), musisz przyjechać. Nie musisz nic robić. Będziesz tutaj tylko odpoczywał. My się wszystkim zajmiemy. W istocie każdy z nas zabierze jednego dodatkowego wolontariusza. Zatem nasz zespół będzie liczył nie 140 osób, lecz 280. Ale musisz być z nami, prosimy'. Wzruszyłem się do łez. To jest naprawdę miłość Swamiego płynąca przez tyle serc. Wszyscy ludzie, którzy ze mną pracują są jego arcydziełem. Niezależnie od kosztów pracy, dzielimy je między siebie.

Baba mówi, że nasza podróż powinna przebiegać od 'ja' do 'my'. Staramy się to praktykować. To jest chłopiec Manu ze stanu Orisa. Gdy tu przyjeżdża, zabiera się do pracy i zapomina o wszystkim - o jedzeniu i spaniu. Tak samo każdy, kto ze mną pracuje, jest klejnotem. Baba rzeczywiście mówi prawdę! Ja naprawdę jestem miliarderem! Faktycznie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi!

— Och, jest pan po prostu wspaniały! Nie wiedziałem, co mam jeszcze powiedzieć.

Ale proszę pana, dzisiaj wielu młodych ludzi może uważać, że stracił pan bardzo dużo z licznych radości życia. Co chciałby pan im powiedzieć? Chciałem otrzymać od pana Wadegoankara przesłanie skierowane do młodzieży z Indii.

— Wszystko, co mogę powiedzieć młodym ludziom, to to, że moja definicja szczęścia jest inna. Prawdziwa radość nie pojawia się wtedy, kiedy jem suty posiłek, lecz wówczas, gdy mogę nakarmić cztery inne osoby! Prawdę mówiąc, jesteśmy dłużnikami społeczeństwa, tak samo jak mamy do spłacenia długi wobec naszych rodziców. Jesteśmy to winni naszym bliźnim.

Nawet jeśli pominiemy ten fakt, istnieje inny egoistyczny powód, dla którego powinniśmy pracować dla innych - Bóg będzie myślał o nas tylko wtedy, gdy my będziemy myśleli o innych. Jeśli Baba ma opiekować się moją rodziną, muszę dostrzegać go w innych 10 osobach i troszczyć się o nie całym sercem i duszą. Takie jest moje przekonanie i rozumienie po latach spędzonych ze Swamim. Taka postawa napełnia nas prawdziwą radością i zadowoleniem, a także naprawdę przydaje prawdziwego znaczenia naszemu życiu.

Istnieje taka stara pieśń w hindi, o której mogę powiedzieć, że jest moim osobistym hymnem. To idzie tak:

Kisi ki Muskuraahaton pe ho nisaar
Kisika dard mil sake to le udhar
Kisike waaste ho tere dil mein pyaar
Jeena issi ka naam hai

Poświęć swoje życie dla uśmiechu innych.
Jeśli to możliwe, weź na siebie czyjś smutek.
Jeśli z głębi serca kochasz drugą osobę,
To właśnie nazywa się życie.

Maana apni jeb se fakir hai
phir bhi yaaron dil ke ham ameer hain
Mitte jo pyaar ke liye woh zindagi
jale bahaar ke liye woh zindagi
kisi ko ho na ho hamein to aitbaar
jeena issi ka naam hai

Mogę nie mieć ani grosza w kieszeni.
Jednak idąc za głosem serca, jestem bogaty!
Życie poświęcone dla miłości,
Które daje się dla dobra innych -
Czy ktoś w to wierzy czy nie,
To właśnie uważam za życie.

Lecz jeśli miałbym podsumować swoje życie w jednym wierszu, brzmiałoby to tak:

Aisa hamara jivan hai apne Sai ke sang
Jaise ki phool khusboo ke sang
Mano parchaee ke sang
Aisa hamara jivan hai apne Sai ke sang

Oto jakie było życie z moim Sai,
Jak zapach, który wypełnia kwiat,
Jak cień, który nigdy nie porzuca właściciela!
Oto jakie było życie z moim Sai.


Radość z tego, że jest wspaniałym narzędziem Swamiego, sprawia, że pan Wadegoankar zapomina o swoim wieku i chorobach, troskach i obawach, dramatach i zmaganiach, i po prostu zatraca się w poszukiwaniu Sai w innych oraz w służeniu im z miłością i z oddaniem

— Gdy pan Wadegoankar to zaśpiewał, nie mógł wydobyć z siebie głosu. Jakież cudowne życie prowadził! Pokłoniłem mu się oczywiście i dotknąłem jego stóp. Niespotykane są takie dusze, w żyłach których zamiast krwi płynie miłość do Sai, a przed powstaniem cząstki energii w ich ciele, ofiarowuje się ją Swamiemu. Gdy pożegnałem się z panem Wadegoankarem, pomyślałem sobie: — Gdybyśmy mogli czerpać inspirację do naśladowania w naszym życiu przynajmniej w 1/10 z jego pasji i czystości, z pewnością nasze życie nie poszłoby na marne. Przede wszystkim, nasza Matka Sai będzie bardzo szczęśliwa i dumna z nas. Pan naprawdę będzie nas szukał i czekał na to, by nas objąć swoim mocnym uściskiem. Nasze życie, tak samo jak miłość Pana, szepcząc Jego melodię, stanie się wtedy wieczną pieśnią na wietrze.

Bishu Prusty
Zespół Radia Sai

Część 1     Część 2     Część 3

**Pobierz tekst do druku (całość)

Tłum. Dawid Kozioł
sierpień 2015
(is)

Źródło: "Heart to Heart", vol. 13, issue 8, August 2015
radiosai.org









Copyright © 2001-2024 Stowarzyszenie Sathya Sai