część 1
Część 2
Część 3
Część 4
— Nigdy nie zapomnę tamtego spojrzenia. Było takie silne i przenikliwe. Później stało się łagodne. Znajdowałem się w odległości przynajmniej 15-18 metrów. Czułem jakby Swami znał mnie bardzo dobrze, chociaż widziałem go pierwszy raz. Wydawało się, jak gdyby mówił mi: 'Wreszcie przyjechałeś!'. Nawet kiedy teraz o tym myślę, dreszcz przechodzi mi po plecach — wspomina Pratim Banerdżi, student Instytutu Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai, który w 2003 roku przyszedł do klasy XI szkoły średniej Śri Sathya Sai w Prasanthi Nilajam. Po dziewięciu latach nauki u jego lotosowych stóp, w 2012 roku pana Pratima wybrano do prestiżowej TAS - Tata Administrative Service, służby administracyjnej indyjskiego koncernu motoryzacyjnego Tata.
Przyciąganie Prasanthi
Pomimo korzeni w Bengalu Zachodnim, jak wyraźnie wskazuje na to jego nazwisko, Pratim odebrał swoją wczesną edukację w The Scindia School w Gwalijar w stanie Madhja Pradesz. — Spędziłem tam wspaniały czas. To jedna z najlepszych szkół z internatem w Indiach, reprezentująca taki sam poziom jak The Doon School w Dehradun lub Mayo College w Adżmer. Jednak po siedmiu latach spędzonych w The Scindia School, począwszy od III klasy, potrzebowałem zmiany. Moja babcia często wspominała, jak uczniowie w Puttaparthi 'jaśnieją blaskiem' i są niezwykle zdyscyplinowani.
Babcia Pratima, pani Amala Szankar, to legendarna tancerka, żona pandita Udaja Szankara, który w 1971 roku został odznaczony orderem Padma Vibhushan, drugim co do rangi najwyższym odznaczeniem cywilnym nadawanym przez rząd Indii. Jego wkład we współczesny taniec w Indiach przeszedł do legendy.
— Moja babcia ma znakomite zamiłowania. Potrafiła dostrzegać piękno. Była przyzwyczajona do dyscypliny. Lecz nie poznałem Swamiego tylko dzięki niej. Pamiętam, jak zobaczyłem zdjęcie Baby umieszczone przez ucznia starszej klasy w naszym wspólnym pokoju w internacie. Zastanawiałem się, czy to była ta sama osoba, o której często opowiadała moja babcia.
Pierwszy raz zobaczyła Swamiego w 2000 roku na uroczystościach jego 75. urodzin. To zrobiło na niej niezatarte wrażenie, a w następnym roku ściągnęła do aszramu Baby w Bengaluru nawet mojego ojca. Ukończyłem wtedy X klasę i tata martwił się o moją przyszłość. Dlatego z wielkim niepokojem w sercu napisał list do Bhagawana, czy Pan przyjmie jego modlitwę. Oznajmił: 'Swami, jestem zmęczony, jestem naprawdę zmęczony. Proszę zaopiekuj się moim synem i moją córką'. Moja siostra skończyła XII klasę i starała się o miejsce w koledżu Baby w Anantapur.
Gdy teraz o tym wszystkim myślę, uważam, że być może coś miało na mnie wpływ. W przeciwnym razie skąd wzięłoby się u mnie to niewytłumaczalne i nieodparte pragnienie opuszczenia The Scindia School. Nawet dyrektor całkowicie sprzeciwiał się temu pomysłowi. Właściwie dokładał wszelkich starań, aby zaproponować mi program wymiany za granicą. Rozmawiał z moimi rodzicami o drzemiącym we mnie dużym potencjale i o tym, jakie to niedorzeczne zmieniać szkołę na tym etapie dodając, że może to zahamować mój rozwój.
W zasadzie rodzice nigdy mnie do tego nie zmuszali. Sam chciałem opuścić szkołę. Coś się we mnie wydarzyło. Również nie mogłem zrozumieć, dlaczego chcę odejść z tak dobrej szkoły. Moi szkolni przyjaciele także byli mocno zaniepokojeni. Powiedzieli, że jestem głupcem. Już mieliśmy zapisać się do koledżu i był to czas na absolutny relaks i na dobrą zabawę, ale ja dokonałem takiego niedorzecznego i nieciekawego wyboru - przeniesienia się do zwykłej szkoły w małym mieście w południowych Indiach. Starali się z całych sił odwieść mnie od tej decyzji. Lecz byłem stanowczy. Byłem pewny. Gdy dzisiaj zastanawiam się nad tym, znajduję tylko jedno wytłumaczenie: Swami oddziaływał na mnie w niezrównany sposób. Przyciągał mnie w stronę mojego pięknego przeznaczenia.
Pratim (pierwszy z lewej) w Jadżur Mandirze w listopadzie 2009 roku na zdjęciu grupowym ze wszystkimi liderami grup na uniwersytecie
Zatem latem 2003 roku Pratim znalazł się w Brindawanie, aby pierwszy raz zobaczyć Babę, a później pojechał do Puttaparthi, by napisać test wstępny. Mały aszram nie podobał mu się. "Co to jest? Ten człowiek ma podobno tylu wyznawców i tak dalej, a zbudowali mu prowizoryczne zadaszenie na darszan. Czy nie mógł postawić czegoś lepszego?".
Przyjeżdżając z królewskiej szkoły, przyzwyczajony do bogactwa, Pratim uznał to miejsce za dziwne. Jednak kiedy Swami wyłonił się z małych drzwi po prawej stronie podwyższenia, wszystko się zmieniło. To wnikliwe spojrzenie Pana (opisane na początku tego artykułu) po prostu przyciągnęło Pratima do jego lotosowych stóp. Chociaż Swami był kilkaset metrów dalej, jego spojrzenie zatrzymało się wprost na Pratimie.
— Wyjątkowe było nie tylko wszechwiedzące przeszywające spojrzenie Swamiego, lecz także wszystko wokół — kontynuuje Pratim. Całą atmosferę intensywnie wypełniały cisza i spokój. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem. To zdarzenie zupełnie spontanicznie coś we mnie poruszyło. Rozpocząłem wzmożoną samoobserwację. Następnych kilka dni spędziłem na rozmyślaniu nad tym najbardziej niezwykłym doświadczeniem w moim życiu.
Modlitwa czyni cuda
Później Pratim przyjechał do Puttaparthi i napisał test wstępny do XI klasy. Jego matka niecierpliwie czekała przed salą egzaminacyjną. Jednak chłopak wyszedł z przygnębioną miną i powiedział: "Przepraszam, Ma, nie poradziłem sobie. Nie sądzę, abym zdał. Egzamin z chemii był trudny. Wracajmy". Matka była wstrząśnięta. Pratim zawsze dobrze sobie radził z nauką. Był w najlepszej grupie znakomitych uczniów w szkole.
— Pamiętam ten rozstrzygający dzień. Najbardziej gryzło mnie 'Jak spojrzę teraz w oczy moim przyjaciołom?'. Wszyscy wielokrotnie mówili mi, abym nie wyjeżdżał, ale byłem nieugięty. A teraz nie potrafiłem zaliczyć testu wstępnego do 'zwyczajnej' szkoły w południowych Indiach? Nie mogłem znieść myśli, jak moi przyjaciele będą się ze mnie śmiać. To było zbyt upokarzające. Dręczyły mnie wszystkie te myśli. Byłem zagubiony.
Moja matka nie mogła patrzeć na mój ból. Była najmocniejszą podporą mojego życia. Tego wieczoru objęła mnie mocno i powiedziała: "Nie przejmuj się. Po prostu pomódl się do Baby. Jestem pewna, że pomoże ci zdać test". Nie wiedziałem nawet, jak mam się modlić. Powiedziała: "Proś go uporczywie. Naprzykrzaj się do tego stopnia, że nie będzie miał innego wyjścia, jak w końcu ci ustąpić i powiedzieć: 'W porządku! Tu jest twoje miejsce. Daj mi teraz w spokój'".
Zrobiłem dokładnie tak, gdy poszliśmy tego dnia do mandiru na bhadżany. Swami był w Brindawanie, więc kilku wielbicieli również mogło siedzieć w sali bhadżanowej w Puttaparthi, bo w innym wypadku zwykle tylko obecni studenci mają przywilej zajmować to miejsce. Nie było mikrofonów do śpiewania bhadżanów. Moja mama dostała w sali miejsce z przodu. Wyznała otwarcie: 'Swami, proszę zaopiekuj się moim synem. Jeśli zdoła dzisiaj wejść do sali bhadżanowej, wezmę to za znak, że go przyjąłeś'. Nie uwierzysz! Byłem przedostatnią osobą, która dostała się do sali.
W tym dniu moja modlitwa była równie głęboka: 'Swami, daj mi tę jedną szansę, ponieważ nie wiem, jak po powrocie spotkam się z przyjaciółmi'. Cóż, byłem szczery. Prosiłem go jak dziecko, aby przyjął mnie do swojej szkoły, gdyż za bardzo bałem się upokorzenia i zniewagi, jeśli wrócę do moich starych przyjaciół. Po bhadżanach wróciliśmy do szkoły, by zobaczyć wyniki. Zgadnij, co się stało? Zdałem test pisemny! Niewiarygodne!
Przyszła kolej na interview. Pamiętam, jak po kilku ogólnych pytaniach jeden z członków komisji zapytał mnie: 'Powiedziałeś, że jesteś śpiewakiem. Czy możesz coś nam zaśpiewać?'. Odważyłem się zaśpiewać jedyną nabożną pieśń, jaką znałem - Mira bhadżan, którego nauczyłem się na konkurs. Szczerze mówiąc, sam byłem zdziwiony swoim głosem. Nie słyszałem siebie przez dwa lata. Kiedyś miałem słodki głos, lecz później w VIII klasie mój głos stał się słabszy. Zaczął się zmieniać, tak jak to się dzieje u każdego nastolatka, a ten proces jeszcze się nie zakończył. Spowodowało to, że czułem się okropnie. Z każdym dniem traciłem swój piękny głos. Odczuwając frustrację, przestałem śpiewać. Od miesięcy nie próbowałem nawet wspólnie nucić. Jednak to, co się w tym dniu okazało, miło mnie zaskoczyło.
Pratim jako członek grupy muzycznej w boskiej obecności
Zanim skończyłem śpiewać pieśń, jeden z członków komisji powiedział: 'Tak, jesteś przyjęty'. Coś wspaniałego! Właśnie w taki magiczny sposób działa Swami. W swej nieskończonej łaskawości przyznał mi miejsce u swoich lotosowych stóp. To na pewno on wzbudził we mnie te myśli o opuszczeniu The Scindia School, przeprowadził mnie przez każde wyzwanie i chronił mój każdy krok, dopóki z łatwością nie pokonałem wszystkich przeszkód. Był to początek dziewięciu boskich lat mojego życia. Koniec nadszedł w 2012 roku. Zostałem pobłogosławiony możliwością przebywania z awatarem na najważniejszym ostatnim etapie jego ziemskiej obecności.
Bishu Prusty
Zespół Radia Sai
Część 2
Część 3
Część 4
**Pobierz tekst do druku (całość)
Tłum. Dawid Kozioł
wrzesień/październik 2016
(is)
Źródło: "Heart to Heart", vol. 14, issue 8, July/August 2016
radiosai.org