S - A -I
Służba Akceptacja Inspiracja
Jest to motto, które kieruje naszymi działaniami w suwalskim szpitalu, dlatego też zawsze umieszczamy je w widocznym miejscu.
Wszystko zaczęło się mniej więcej przed rokiem, podczas szpitalnej wizyty u chorego przyjaciela. Wracając po skończonych odwiedzinach, dostrzegłem małą dziewczynkę stojącą w progu sali. Dziwny smutek malujący się na jej twarzy, zdawał się wołać o pomoc. Dziewczynka miała na nogach śliczne kapcie ze smoczymi pazurkami. Nie potrafiłem oprzeć się pokusie i zażartowałem na temat zbyt długich pazurków. Jak się później okazało, wywarło to na niej bardzo silne wrażenie. Dziewczynka wzięła sobie do serca owe zbyt długie pazurki, ale jednocześnie sprawiło jej radość, że ktoś zwrócił na nią uwagę i przez chwilę porozmawiał. Ucieszyła się również z butelki "odwiedzinowego" soczku, którą mój przyjaciel chętnie jej oddał.
Bardzo szybko zapomniałem o tym zdarzeniu. Dopiero, kiedy po kilku dniach mój znajomy, w "normalnych już warunkach" przypomniał mi o tej sytuacji, opisując późniejszą reakcję dziewczynki i towarzyszące jej emocje, coś poruszyło moje serce i równocześnie zawrzało w moim umyśle.
Dziwnym zbiegiem okoliczności, po niedługim czasie inny znajomy również trafił do szpitala i oto kolejne odwiedziny. I znów długie korytarze, smutne twarze pacjentów, cierpienie, wyczekiwanie, nadzieja. Zatroskany, zabiegany personel, obdarzający przelotnym uśmiechem, przemykający dobrze sobie znanymi ścieżkami dopełnia obrazu całości.
Wraz z przyjacielem poszliśmy do gabinetu ordynatora. Po przedstawieniu swojej propozycji wolontariatu, serdecznej rozmowie i wykonaniu przez nią kilku telefonów wylądowałem na chirurgii dziecięcej.
Teraz już wszystko potoczyło się błyskawicznie: termin - czwartkowe wieczory, miejsce - chirurgia dziecięca, odbiorcy - dzieci, młodzież i ich rodzice. Nasze tzw. zasoby materialne: książki, kolorowanki, kredki, gitara i my - żona i ja. Jeszcze do tego formalności, a więc podanie i CV.
Stało się. Uf! Jaka ulga, pierwsze "koty za płoty". Pojawiła się z jednej strony ogromna radość, że możemy przychodzić i spędzać z dziećmi czas, z drugiej niepokój i obawy czy podołamy, jak zostaniemy przyjęci, czy będziemy wiedzieli, co robić.
|
|
Pierwsze spotkanie, ułożona naprędce piosenka, którą śpiewamy przy akompaniamencie gitary chodząc po salach i zapraszając obecnych na wspólne zajęcia:
Witamy was i zapraszamy,
Na wspólne zabawy i dramy,
Witamy was i zapraszamy,
Będziemy razem bawić się.
Wolno i z zaciekawieniem malującym się na twarzach zaczynają się schodzić do oddziałowej świetlicy dzieci z mamusiami najczęściej, ale są też i tatusiowie, maleństwa na rękach wtulone w ramiona zatroskanych mam, jest też młodzież i przychodzące w odwiedziny babcie, wujkowie, rówieśnicy z klasy. Młodzież najbardziej lubi śpiewać. Dzieci wolą kolorowanie i bajkoterapię czyli czytanie wierszy i bajek, w czym ukazała swoje mistrzostwo moja żona Ewa. Są również tacy, którzy z tabletami rozstają się tylko na czas "obchodu" i oni z reguły nie przejawiają większego zainteresowania zajęciami, zostają w swoich łóżkach.
|
|
Schorzenia i urazy typowe dla chirurgii: złamania, zwichnięcia, oparzenia, wyrostki, "przerostki" i różne zewnętrzne i wewnętrzne niedomagania i niedyspozycje. Najgorsze są tzw "wyciągi" i długotrwałe dożylne dożywianie. Takie unieruchomienie wyzwala silne reakcje psychologiczne: zaniżone poczucie wartości, bezradność, zawstydzenie. Tutaj najlepiej działa zwykła rozmowa i to wcale nie o rzeczach wielkich. Pomaga również śpiew i to niekoniecznie "pieśni natchnionych".
Z czasem dołączyła do nas koleżanka Kasi z suwalskiej grupy Sai. Odczuliśmy z żoną ogromną radość, ale też i znaczną pomoc, bo okazała się bardzo kompetentną i otwartą osobą.
Pewnego razu, wśród odwiedzających pojawił się tata kilkunastomiesięcznej dziewczynki. Niezwykle poruszony tym, co robimy i szczerze zdziwiony (zresztą nie on jeden), że robimy to "za darmo", zaoferował nam swoją pomoc. Jak się niebawem okazało, prowadzi sklep z artykułami biurowymi na peryferiach Suwałk. Nasza radość nie znała granic, kiedy dowiedzieliśmy się, że ma dla nas wielką torbę ze wszystkim, co jest potrzebne do prowadzenia zajęć, a więc kredki, nożyczki, wycinanki, ołówki, farbki, farby, kleje i kolorowe bibułki. Do tego jeszcze ok. 2500 kartek do kolorowania w formacie A-4. Te ostatnie zdobył od znajomych, którzy na terenie Suwałk świadczą usługi kserograficzne.
|
|
Jak wspomniałem, w którymś momencie dołączyła do nas Kasia. Przyniosła rzutnik (z czasów swojego dzieciństwa) do wyświetlania na ścianie tzw. klisz, rolek ręcznie przewijanych ze starymi, dawno już zapomnianymi bajkami. Dla dzieci i młodzieży, ale też i niektórych młodych mam okazało się to ogromną frajdą. Bo jak można inaczej postrzegać urządzenie, będące niemalże eksponatem muzealnym, pochodzącym niczym z archeologicznych wykopalisk, z jakiejś zamierzchłej epoki.
Obecnie jest nas w sumie siedem osób. Okazało się, że Kasia z naszej grupy ma niezwykły dar zarażania koleżanek z pracy swoją dobrocią. Stamtąd właśnie pochodzą pozostałe wolontariuszki. Zrozumiałe jest, że nie zawsze wszyscy razem możemy być. Pojawiła się kwestia "nadprodukcji" wolontariuszy (podobne sytuacje przerabialiśmy podczas organizacji obozów medycznych "Sai Służba bez Granic"), jeśli tak można żartobliwie powiedzieć. W związku z tym rozszerzyliśmy naszą ofertę o oddział pediatrii w tym samym szpitalu. Po spełnieniu formalnych wymogów odbyliśmy już pierwszą wizytę.
Podsumowując, przytoczę krótką historię: kiedy w którymś momencie pojawiła się nowa wolontariuszka i zobaczyła, co robimy, zrozpaczona powiedziała: "Ja nic nie potrafię, co ja mogę dać tym dzieciakom". Usłyszała: możesz im dać to, co masz najcenniejszego, a więc swoje serce, swój czas i swoją uwagę. Oczywiście jej obawy, jak się okazało jeszcze tego samego wieczora, nie miały najmniejszego uzasadnienia.
Przerośl, styczeń 2015 r.
Sai Ram
Jarek Rynkiewicz
"Jest takie miejsce na ziemi"
słowa i muzyka Jarek Rynkiewicz, śpiew Ewa i Jarek Rynkiewiczowie
akompaniament Daniel Waraksa