Przez wiele ostatnich dni poznawaliście znaczenie aspektu Saraswati,
bogini nauki i mowy, oraz takich imion jak Bharata i Pradżapati.
Mówiliśmy, że liczni ludzie od niepamiętnych czasów pragnęli dowiedzieć
się, czym jest Bóg i jakie są jego atrybuty, jeśli je posiada. Jakie są
jego moce? Tego rodzaju dociekania trwają od wielu tysiącleci.
Na te pytania mamy odpowiedzi. Mahariszi (mędrcy) w starożytności
prowadzili tapas (wyrzeczenia) i otrzymywali odpowiedzi. Rozumieli oni,
że promienny Pan realnie znajduje się w ich jaźni w postaci pradżni
(mądrości). Zrozumieli też, że to, co chcieli poznać w świecie
zewnętrznym, jest obecne w każdej osobie w formie pradżniany (najwyższej
wiedzy). Boskość z pewnością można w ograniczonym zakresie zrozumieć
korzystając z postrzegania zewnętrznego, ale urzeczywistnić ją jako samą
esencję atmy można tylko na drodze postrzegania wewnętrznego. Ci mędrcy
to zrozumieli i tego nauczali innych.
W tym kontekście używa się dwóch słów: czarma i śarma. Były one
wspomniane już wcześniej i znacie zasadniczą różnicę między nimi. Śarma
oznacza anandę, czyli wewnętrzną błogość, a czarma - coś zewnętrznego i
jest rodzajem skórzanej warstwy okrywającej ludzkie ciało. To
zewnętrzne okrycie nie zostało stworzone, aby zapobiec poznaniu wnętrza
ludzkiego ciała. Nie jest to zasłona mająca ukryć wewnętrzną ludzką
naturę. Człowiek, który rozumie, że zadaniem ludzkiego ciała jest
umożliwienie poznania śarmy, czyli wewnętrznego aspektu, jest na
właściwej ścieżce.
Już poznaliście sposoby, dzięki którym można doświadczyć tej błogości
czy szczęścia. Sama wiedza, jak osiągnąć tę błogość, jej wam nie da.
Prawdziwą błogością będziecie mogli się cieszyć dopiero wówczas, gdy
zastosujecie tę wiedzę w praktyce. Jeśli zechcecie znaleźć kamienie
szlachetne, będziecie musieli szukać ich pod ziemią, w prochu i gruzach.
Jeśli będziecie to robić na niebie, nie znajdziecie ich. Ciało jest jak
proch i tylko w tym prochu znajdziecie Pana. Obowiązkiem człowieka jest
podejmowanie prób znalezienia klejnotu boskiego aspektu w ludzkim ciele.
Dzisiaj ludzkie wysiłki są podobne do sytuacji, w której bierze się
złoty garnek wysadzany klejnotami i gotuje w nim codzienne pożywienie.
Ludzkiego ciała, które zawiera boski klejnot, atmatattwę, używa się do
zaspokojenia podstawowych pragnień. Czy znajdzie się taki głupiec, który
użyje złotego pługa do uprawienia żyznej gleby i w końcu zasieje tam
bezużyteczne rośliny? Czy znajdzie się taki głupiec, który będzie
chodził po całym mieście żebrząc o jedzenie, gdy we własnym domu ma
smaczne potrawy? Podobnie, czy jest jakiś sens w szukaniu świętego
spokoju i szczęścia wszędzie, tylko nie w swoim sercu, gdzie są one
dostępne? Szukanie paramatmy gdzie indziej niż we własnym sercu jest
głupotą. Mimo że Boga traktujemy jako wszechobecnego, w praktyce szukamy
go wszędzie, tylko nie w swym sercu.
Purany opisują paramatmę na wiele różnych sposobów i przypisują jej
liczne atrybuty. Wszystkie te opisy wynikają z osobistych wewnętrznych
odczuć i wyobrażeń Boga, jakie wyrobili sobie ich autorzy. Bardzo
niewielu ludzi może opisać prawdziwą naturę Pana. Pan jest obecny we
wszystkim i jest odpowiedzialny za wszystko, jednak nikt nie jest w
stanie zrozumieć Jego pełnego znaczenia. Wszystko jest Bogiem i każdy
aspekt w stworzeniu Go wyraża. Twierdzić, że Bóg jest obecny wszędzie i
szukać Go w jakichś określonych miejscach, nie ma sensu.
Wszystkie te różnorodne opisy Pana zależą od własnego Jego pojmowania
przez różnych ludzi, od ich mocnych stron i słabości, od ich upodobań i
uprzedzeń, od ich kaprysów i fantazji. Podstawę ich opisów paramatmy
stanowi to, co postrzegają na świecie ich codzienne doświadczenia.
Jednak żaden z nich nie jest w stanie przedstawić właściwego opisu Pana.
W rzeczywistości ci, którzy naprawdę doświadczyli chwały Pana, nie mogą
i nie podejmują się przekazania tego innym. Nie jest dobrze, jeśli za
przypisywanie Panu takiej czy innej postaci bierze się ktoś, kto nie
pokonał własnych słabości i pragnień. Takie opisy są płytkie. Jak dana
osoba może rozpoznać czy zrozumieć i poprawnie opisać Pana, który
wykracza ponad guny (cechy), gdy sama jest podporządkowana gunom? Gdy
taka osoba mówi o Bogu, nie opiera się to na jej własnych
doświadczeniach, lecz na tym, co przeczytała w książkach napisanych
przez kogoś innego.
Ocean jest bardzo głęboki, rozległy i nieskończony. Z tego oceanu
człowiek może zaczerpnąć tylko tyle wody, ile pomieści naczynie, które
wziął - nie więcej. W wielkim kraju każda osoba i każda religia ma pewne
ograniczenia. Może pojąć tylko jeden szczególny aspekt Pana, ale myśli,
że ten aspekt stanowi pełny obraz boskości.
Jak nieskończona natura boskości miałaby być ograniczona do wąskiej
przestrzeni? Wielbiciele Wisznu głoszą, że jest on najwyższy.
Wielbiciele Śiwy głoszą, że najwyższy jest jego aspekt. Wielbiciele
Ganapatego mówią, że ten jest najwyższy ze wszystkich bóstw. Wielbiciele
Śarady zaręczają, że to ona reprezentuje najlepszy aspekt Boga.
Wielbiciele Allacha głoszą, że on jest największy i najpotężniejszy.
Jeszcze inni twierdzą, że wszyscy ci bogowie i boginie są tym samym. Jak
ktokolwiek może powiedzieć, która z tych różnych postaci boskości jest
największa i jaki jest jej prawdziwy obraz?
Chciałbym w tym miejscu przytoczyć ładny przykład. Siedmiu niewidomych
ludzi podeszło do słonia. Jeden z nich dotknął jego nogi. Opierając się
na swoim doświadczeniu, określił słonia jako wielki słup. Drugi dotknął
ucha słonia i powiedział, że jest on podobny do wielkiego wachlarza.
Trzecia osoba dotknęła ogona i dlatego uznała, że słoń jest jak gruby
powróz. Kolejna osoba dotknąwszy brzucha słonia stwierdziła, że jest on
niczym wielka ściana. W ten sposób każdy z niewidomych dotknął i poczuł
konkretną część słonia i wyciągał z tego własny wniosek. Każdy
utrzymywał, że ta szczególna część słonia jest pełną jego postacią.
Chociaż poprawnie i w pełni opisywali część, której dotykali, pojedyncza
część nie może reprezentować całego słonia. Tylko połączenie wszystkich
części można nazwać słoniem.
Podobnie, gdy ludzie próbują zrozumieć uniwersalną religię, zajmują się
jakimś szczególnym jej aspektem i myślą, że jest to pełna religia.
Uniwersalną religią jest zaś połączenie wszystkich tych aspektów. Jest
to wspólna zharmonizowana treść wszystkich różnych religii wszechświata.
We wszystkich jej częściach składowych musi płynąć ten sam rodzaj
zdrowej krwi. Prawdą jest stwierdzenie, że prema, czyli miłość, jest
krwią, która płynie we wszystkich religiach świata. Istnieje tylko jedna
religia i jest to religia miłości. Miłość ta płynie jak strumień przez
wszystkie religie i jest to ich esencja. Ludzie, nie dostrzegając tego
zasadniczego strumienia miłości, zwracając uwagę tylko na zewnętrzną
formę i rytuały, kłócą się ze sobą o wielkość ich własnej religii. Ci,
którzy kierują się tylko zewnętrzną formą, nie mogą dojść do prawdziwych
wniosków.
Podobnie jest w odniesieniu do Sai. Niektórzy ludzie wyprowadzają
wnioski oparte tylko na zewnętrznych przejawach i próbują w ten sposób
zrozumieć naturę Sai. Nie próbują zrozumieć fundamentalnej prawdy,
niezmiennej i trwałej cechy prawdy, która znajduje się w Sathya Sai. Sai
panuje nad wszystkimi mocami. Niestety, wykształceni ludzie, którzy
mienią się joginami, mahajoginami, panditami i ludźmi posiadającymi
wszelkiego rodzaju kwalifikacje, opowiadają tylko o cudach, jakich
dokonuję. Nie starają się rozpoznać mocy i prawdziwej natury Sai,
którego postrzegają. Dzisiaj wielu wykształconych ludzi, dumnych z
posiadanego wykształcenia, przychodzi tutaj i, nie rozpoznając obecnej
tu prawdy, opowiada o swojej znajomości upaniszad, Wed i śastr. Nie
zauważają, że tutaj w Brindawanie znajduje się sama podstawa
wszystkiego, o czym mówią. Nie starają się zrozumieć tej prawdy. Wielu z
tych ludzi przywiązuje wielką wagę do własnego nauczania i wiedzy i
zależy im na okazaniu tej wiedzy. Tacy ludzie nie zdają sobie sprawy z
tego, że udają się do miejsca, które jest samą podstawą wiedzy i że
powinni raczej próbować otrzymać darśan (widzenie) tej podstawy, zamiast
popisywać się swoją wiedzą.
Gdy patrzy się na ludzi o takiej postawie, jasno widać, że nie mają oni
żadnego doświadczenia prawdziwej boskości, a to, co zdobyli, jest tylko
znajomością kilku książek. Nic nie wiedzą o rzeczach, które są naprawdę
ważne. Nie każdy może rozpoznać prawdziwy aspekt Boga. Chociaż od
starożytności po dziś dzień Bóg pojawiał się bezpośrednio wśród ludzi,
nie mogli oni zrozumieć i docenić prawdziwej Jego natury. Przyczyną tego
stanu rzeczy jest to, że ci ludzie nie mają szczęścia.
Moje moce nie mają ograniczeń. Nie ma powodu, by ograniczać moje moce i
moją łaskę do jakiegoś jednego miejsca. W moich rękach tkwią
nieskończone moce i łaska. Oznajmianie takich rzeczy o mnie staje się
niekiedy konieczne. Mówić do ludzi, którzy tego nie chcą wiedzieć, nie
ma sensu. Nie ma też potrzeby mówić tym, którzy już to wiedzą. Ale
ludziom, którzy wiedzą, a mimo to nie wiedzą, trzeba okazać to, co
nazywam moją wizytówką. Jeśli dzisiaj postanowiłem powiedzieć wam o
sobie, robię to w celu dania wam swojej wizytówki, a nie w jakimś innym
celu, o którym moglibyście pomyśleć.
W całej naszej duchowej historii tylko Kriszna głosił w ten sposób swoją
boskość. Nawet za czasów Kriszny czasami pojawiały się pozorne
komplikacje i trudności. Ale nie jest to nic nadzwyczajnego. Są to tylko
przyjęte pozory, które stanowią nieodłączną część boskiego aspektu.
Takie komplikacje aranżuje się po to, aby ludzie wiedzieli, że wprawdzie
tego rodzaju próby podejmowano, ale były daremne.
W czasie awatara Kriszny różni królowie pytali go, dlaczego doszło do
strasznej wojny Mahabharaty, mimo że był on obecny, i dlaczego nie
zapobiegł wojnie poprzez pokojowe negocjacje. Na to Kriszna
odpowiedział, że podjął taką próbę, ale bez powodzenia. Nie należy tego
interpretować jako niepowodzenie Kriszny. W rzeczywistości stało się tak
zgodnie z planem, który Kriszna sam obmyślił. Chciał, aby świat zobaczył
i wiedział, że on zrobił wszystko, co było możliwe, ale niegodziwi
Kaurawowie nie posłuchali jego rad. W ten sposób także ludzie będą
przekonani, że dokładano starań, ale Kaurawowie byli niegodziwi i
dlatego nie posłuchali go. Tak więc, Kriszna prowadził negocjacje i
pokazał ludziom, że Kaurawowie są źli i nie są zainteresowani pokojem.
Odegranie takich sytuacji przez Boga i udawanie, że robi pewne rzeczy,
staje się konieczne zależnie od kraju, od ludzi i od otoczenia. W
awatarze Sai w ogóle nie ma miejsca na takie podstępy i konflikty. To,
co podjąłem jako sankalpę (wolę), na pewno zaowocuje, ale jeśli nie
chcę, nie muszę podejmować sankalpy. Moje myśli, sankalpy i idee zależą
od tego, jak prowadzą się wielbiciele. Moja łaska jest dostępna w pełnym
wymiarze dla wszystkich wielbicieli. Ponieważ poruszam się jak zwykły
śmiertelnik, rozmawiam i bawię się z wami, wielu ludzi nie rozumie mojej
natury. W tej sytuacji nawet osoby o wielkich umysłach nie potrafią
rozpoznać prawdziwej natury Sai i dostrzec różnicy między zewnętrznymi
pozorami i rzeczywistym wewnętrznym aspektem. Moim celem jest
ustanowienie jedności ludzkości i odsłonięcie przed nią aspektu
boskości, którym jest brahman - jedyny cel, do którego każdy powinien
dążyć. Moim zadaniem jest też uświadomienie wam takiego rodzaju związku,
jaki powinien istnieć między człowiekiem i człowiekiem, oraz tego, że
boskość jest obecna i utajona we wszystkich istotach ludzkich. Ludzie
nie staną się wielcy tylko dlatego, że będą recytować Wedy i w sposób
ekstrawagancki wygłaszać mowy, ani ja nie stanę się nic nieznaczący
tylko dlatego, że takich rzeczy nie robię. Mogę rozwiązać najbardziej
zawiły problem, a ludzie postępują bardzo głupio myśląc, że jestem po
prostu człowiekiem cudów i niczym więcej tylko dlatego, że udaję, iż nie
mam tych zdolności.
Cuda, jakich dokonuję, są dla mnie jak uczucie słonia, gdy usiądzie na
nim komar. Są one nieistotne w sumie mojego jestestwa. Czasem chce mi
się śmiać z ignorancji ludzi, którzy przywiązują wagę do moich cudów.
Ludzie mówią tylko o tak małych rzeczach, a zapominają o znacznie
ważniejszym moim aspekcie. Najbardziej świętą cechą we mnie jest prema.
Jest ona niezmierzona. Obojętnie, jak bardzo by ktoś się starał, nie
może ocenić rozmiarów mojej premy. Jest niemierzalna i niepowtarzalna.
Tylko ludzie, którzy rozpoznali istnienie takiej premy we mnie, mogą
mieć jakieś pojęcie o tym, kim i czym jestem.
Uczniowie i studenci!
Zrozumcie dobrze, że jedyną królewską ścieżką do Boga jest ścieżka
premy. Słodkiego miodu premy możecie zasmakować tylko u lotosowych stóp
Pana. Taki miód jest dostępny tylko w lotosie, i wcale nie dlatego, że
stopy Pana są wysmarowane miodem. Nawiązując do słowa lotos, powinniśmy
znać jego inne ważne znaczenie. Lotos rośnie w mętnych wodach i rodzi
się w mule. Jednak nie przyswaja ani błota, ani wody. Ale bez wody lotos
nie przetrwa ani chwili. Ciekawe jest to, że chociaż może przetrwać
tylko w obecności wody, nie pozwala wodzie wniknąć w siebie.
Analogicznie, człowiek rodzi się w czymś porównywalnym do mułu i wzrasta
w materialnym świecie, który można porównać z wodą. Naturą stóp Pana
jest to, że chociaż urodziły się z mułu i żyją w wodzie, to jednak nie
ulegają zabrudzeniu mułem ani zmoczeniu wodą. Właśnie z tego powodu
wszystkie narządy Pana nazywa się lotosem - tak jak na przykład lotosowe
stopy, lotosowe oczy itd.
Cokolwiek robi paramatma, robi to bez przywiązania i nie ma to na nią
wpływu. Zawsze jest czysta. Zawsze ma czyste widzenie i niesplamiony
umysł. Czyste widzenie i niechwiejny umysł są charakterystycznymi
cechami Pana. Powszechnie wiadomo, że jeśli w ręce trzyma się coś
tłustego, ręka ulega zatłuszczeniu i trzeba ją umyć mydłem lub
szamponem. Język natomiast nigdy nie ulegnie zatłuszczeniu, nawet gdy
jecie tłuste pożywienie. Ponieważ język nie przyciąga tłuszczu, uważa
się, że jest zawsze czysty. Taki język powinien być używany do
wypowiadania tylko świętych słów, takich jak Gowinda, Madhawa itd. Tylko
język ma prawo wypowiadać święte słowa, gdyż wszystkie pozostałe narządy
pozwalają, by tłuszcz do nich przylgnął.
Kobiety mają w zwyczaju upiększać się przez malowanie rzęs. Malując
rzęsy nikt nie dopuści, by tusz dostał się na gałkę oczną. Śastry mówią,
że tak jak oko nie przyjmuje tuszu, tak nasze widzenie zawsze powinno
być doskonale czyste i nigdy nie powinno dopuszczać ciemnych idei.
Jednym ze znaczeń słowa dżniana jest widzenie. Śruti uczą, że samo
urzeczywistnienie aspektu niedwoistości jest widzeniem. Gdy mówimy
"widzenie", zakładamy, że jedynie oczy mogą widzieć, gdyż żaden inny
narząd w ciele nie ma tej zdolności. W świetle tego rozumiemy, że samo
nasze widzenie to dżniana driszti (wzrok mądrości). Ponadto nasza
zdolność widzenia uczy jeszcze jednej lekcji. Gdy ktoś stanie przed
nami, w jego oczach możemy zobaczyć własne odbicie, a on może zobaczyć
swoje odbicie w naszych oczach. Zauważmy, że oko jest wykorzystywane
jako zwierciadło. Podobnie, jeśli chcemy mieć wizję Pana, musimy
wykorzystać oko mądrości jako powierzchnię, która odbija.
Gdy chcemy oglądać ziemskie przedmioty, otwieramy oczy i wszystko dobrze
widzimy. Gdy nie widzimy dobrze, używamy okularów. Gdy jednak idziemy do
świątyni, aby zobaczyć Pana, zamykamy oczy i wykonujemy namaskar
(pokłon). Jakie to ma znaczenie? Idziecie do świątyni, chcecie zobaczyć
Boga, a zamykacie oczy. Powinniście się nad tym zastanowić. Fizyczne
oczy nie pomogą w waszych próbach otrzymania wizji Pana, dlatego musicie
skorzystać ze swojego oka mądrości, czyli dżniana netry. Zamykanie oczu
sugeruje, że rozumiecie, iż one nie są odpowiednie do oglądania Pana. Z
tego wynika też, że wszystko, co widzicie fizycznymi oczami, jest
nieprawdziwe i tylko ci, którzy potrafią użyć oka mądrości, mogą
dostąpić wizji boskości.
Król Dżanaka miał zwyczaj zapraszać na swój dwór wielkich uczonych i
prowadzić z nimi dysputy. Były tam dopuszczane tylko trzy rodzaje
konwersacji. Pierwszym była dyskusja, czyli wymiana zdań. Drugi to
dżalpa (spór), a trzeci tarka, czyli logika. W pierwszym rodzaju mówca
całkowicie skupia uwagę na tym, co chce powiedzieć, mogąc zastosować
dowolną metodę przedstawienia swojego punktu widzenia. Dżalpa polega na
używaniu cytatów z śastr, czyli pism świętych, i w oparciu o nie
uzasadnianiu swojego punktu widzenia. W trzeciej metodzie, tarce, dla
obrony swojego stanowiska stosuje się zaawansowaną logikę w oparciu o
autorytet Wed. Wymaga to głębokiej analizy cytatów wedyjskich, by
dowieść swoich racji.
Tak więc, na dworze Dżanaki zaaranżowano trzy rodzaje prezentacji.
Przybyło wielu uznanych uczonych. Ci, który posiadali po kilka tytułów
świadczących o ich komptencjach, nosili dżapamale z jagód rudrakszy
symbolizujące tę uczoność. Wśród przybyłych był pewien bardzo młody i
ambitny uczony imieniem Asztawakra. Gdy chciał wejść na dwór, by wziąć
udział w dyskusjach, starsi uczeni uznali, że im nie przystoi toczyć
sporów z młodym człowiekiem. Taka postawa wskazuje na intelektualną
arogancję i pysznienie się uczonością. Starsi próbowali różnych
sposobów, aby nie dopuścić Asztawakry do uczestnictwa, ale on był bardzo
uparty i po interwencji u Dżanaki pozwolono mu wejść na dwór.
Gdy tylko Asztawakra tam się pojawił, wszyscy pandici (uczeni) zaczęli
głośnio z niego się śmiać. W odpowiedzi Asztawakra śmiał się jeszcze
głośniej. Zdziwiło to panditów, gdyż uważali, że oni mieli powód do
śmiechu, zaś nie widzieli go dla śmiechu Asztawakry. Jeden z panditów
powstrzymał Asztawakrę i poprosił go o przedstawienie powodu, dla
którego się śmieje. Inny powiedział, że każdy, kto zobaczy poskręcane
ciało Asztawakry, nie może powstrzymać się od śmiechu. Asztawakra
zgodził się przedstawić powód swojego śmiechu, jeśli zechcą go
wysłuchać. Potem wyjaśnił, że gdy usłyszał, iż na dwór Dżanaki
przybędzie wielu inteligentnych ludzi, przyszedł tu, by uczestniczyć w
spotkaniu, ale zaczął się śmiać, gdy stwierdził, że król Dżanaka mylnie
wziął takich idiotów za prawdziwych panditów. Asztawakra użył epitetu
mala, który oznacza społeczność szewców, co rozsierdziło wszystkich
panditów. Powiedział, że nazwał ich szewcami, gdyż tylko szewcy mogą
zrozumieć naturę skóry używanej do wyrabiania obuwia, a oni zachowali
się jak szewcy, przywiązując wielką wagę do skóry, okrywającej ciało.
Pandici są prawdziwymi panditami tylko wtedy, gdy wewnętrznym okiem
potrafią patrzeć w głąb serca. Jeśli natomiast ludzie patrzą na
zewnętrzną formę i przypisują jej nadmierną wagę, należą do tej samej
klasy szewców, o której mówił Asztawakra. Tak samo nie jest właściwe
ciągłe mówienie o wibhuti, które rozdaję, albo o rzeczach, które
materializuję i o cudach, jakich dokonuję. Nawet wykształceni ludzie nie
potrafią rozpoznać moich świętych aspektów. Czy jest to skutek ich
edukacji? Jaką wartość możemy przypisać ich wykształceniu, skoro nie
potrafią dostrzec wewnętrznych i ważniejszych aspektów, a przywiązują
znaczenie tylko do innych detali?
Uczniowie i studenci!
Nie możecie iść tą drogą. Musicie iść ścieżką, na której patrzycie
głęboko w moje serce i doświadczacie rozmaitych moich aspektów. Musicie
zrozumieć potęgę mojej wszechwiedzy. Nie dajcie się zwodzić ludziom,
którzy ciągle mówią o otrzymaniu ode mnie medalionu, zegarka czy
pierścienia. Te rzeczy mają niewielkie znaczenie. Jeśli zdołacie zdobyć
moją łaskę, będzie to równoznaczne ze zdobyciem całego świata. Nie
rozmawiajcie o moich cudach, ale o premie, którą możecie dostać ode mnie
dzięki swojemu zachowaniu. Jest to najważniejsze i musicie podjąć próbę,
by to osiągnąć. Skoro jest we mnie bezcenny diament, musicie starać się
go posiąść. Jaki sens miałoby wasze pragnienie uzyskania czegoś
mniejszego? Nie możecie odwrócić się od tego nieocenionego skarbu.
Musicie pozostać tak blisko niego, jak to możliwe. Powinniście wziąć go
i zachować. Możecie spytać, po co nam zdobywać coś takiego jak łaska i
prema. Poznanie rodzaju miłości, który pochodzi od boskości obecnej we
mnie, pomoże wam to zrozumieć.
Mogę dać wielbicielowi ochronny talizman, który będzie on nosił na szyi
albo gdzie indziej na ciele. Nie musicie ciągle myśleć o Swamim. Swami
będzie przy was i będzie o was dbał, nawet gdy nie posiadacie takiego
ochronnego talizmanu. Moja łaska jest zawsze dostępna wszystkim ludziom.
Talizman jednak ma pewne zadanie na wypadek jakiegoś niebezpieczeństwa.
Jeśli grozi ono wielbicielowi, talizman natychmiast przynosi mi tę
wiadomość i wraca do niego z moją łaską. Taką rolę gra talizman, który
daję. W chwili zagrożenia stanowi on rodzaj połączenia między noszącym
go i mną. Tego rodzaju materialne dary ochraniają tysiące ludzi.
Podam konkretny przykład przypadku osoby, która jest teraz tu obecna. W
kwietniu tego roku człowiek ten pojechał ze mną do Bombaju i
uczestniczył w wielu programach. Ale ostatniego dnia o północy musiał
wyjechać z Bombaju do innego kraju. Skończył tam swoją pracę i gdy już
szykował się do powrotu do Indii, zachorował i stracił przytomność. W
ogóle nie wiedział, co się z nim dzieje. Znajomych tam nie miał i nikogo
przy nim nie było. Gdy przybył na lotnisko, nie miał ze sobą biletu ani
niezbędnych dokumentów. Gdyby ktoś chciał w ten sposób wrócić z tak
odległego kraju, nie mógłby tego dokonać, nawet gdyby próbował ukradkiem
bez biletu dostać się do samolotu. Wielbiciel ten natomiast nawet nie
wiedział, kim jest. Znalazł się w wielkim kłopocie, bo szukał wszędzie
biletu i nie mógł go znaleźć. W tym czasie pierścień, który nosił,
momentalnie przekazał mi wiadomość. Za chwilę przyszedł pracownik
lotniska i nawet nie pytając o bilet umieścił go w samolocie, a on dotąd
nie wie, jak wrócił do Indii.
Inny przykład dotyczy wielbiciela z Kalkuty, który mieszkał w Londynie,
a kilka dni temu przyjechał na te seminaria. Gdy chciałem mu dać
pierścień, on grzecznie odmówił twierdząc, że nigdy w życiu nie nosił
pierścienia. Ja jednak nalegałem, aby go założył i nosił. Odpowiedział,
że w takim razie będzie go nosił, gdyż przyniesie mu to łaskę Swamiego.
Założył pierścień i pojechał do Londynu. Dając mu pierścień,
powiedziałem, że jeśli znajdzie się w jakimś niebezpieczeństwie,
zostanie ono przeniesione na Swamiego, a on zostanie uratowany. Gdy
widzi się ogromną prędkość samochodów w Londynie, odnosi się wrażenie,
że bezpieczniej jest w samolocie. Tak się zdarzyło, że na samochód, w
którym jechał ten wielbiciel, wpadł inny samochód z takim impetem, że
roztrzaskał go na drobne kawałki, rozrzucając je na całej drodze. Jeśli
chodzi o wielbiciela, który nosił otrzymany ode mnie pierścień, nie
wiedział, co się stało, gdy uświadomił sobie, że siedzi wygodnie na
środku drogi, najwyraźniej bez jednego zadrapania. Gdy tak siedział,
podjechał inny samochód, by go zabrać. Wielbiciel spojrzał na pierścień,
który mu dałem i stwierdził, że osadzone w nim moje zdjęcie zostało
kompletnie zniszczone. Gdy wrócił do domu, zastał telegram ode mnie.
Jeśli wyślecie telegram z Brindawanu do Whitefield, doręczenie go zajmie
jakieś sześć lub siedem minut. Ale w przypadku tego wielbiciela w
Londynie, telegram czekał na niego jeszcze zanim w ciągu kilku minut,
jakie upłynęły od chwili wypadku, dotarł do swojego domu. Telegram
zawierał słowa: Bądź szczęśliwy; jestem z tobą. Nie martw się
wypadkiem. Wielbiciel przeczytał telegram i bardzo się wzruszył.
Natychmiast wrócił do Indii.
Mówię to siedzącym tu ludziom po to, by uświadomić im, że w mojej
naturze jest kierowanie się do serca. Te zewnętrzne rzeczy i materialne
podarunki zapewniają łącze z serca do serca i działają wtedy, kiedy
zachodzi potrzeba. Takie działania i przeżycia z serca do serca nie
zdarzają się pojedynczym ludziom, lecz tysiącom. Faktycznie, jest takich
przypadków tyle, co włosów na mojej głowie. Cel, w jakim przyszedłem,
nie zawiera się w spełnianiu małych pragnień czy pomocy w drobnych
wydarzeniach, o jakich teraz słyszeliście. Istnieją wielkie prawdy,
które muszę ugruntować. Muszę doprowadzić do znaczącej zmiany ludzkich
poglądów. Nikt nie jest w stanie mnie powstrzymać ani zniechęcić do
wypełnienia zadania, dla którego przyszedłem, mianowicie ustanowienia
jednej niezmiennej prawdy. Wy macie swoje role do odegrania w
wypełnianiu misji Sai. Jest to jeszcze przed wami.
Ustanowienie dharmy to zadanie, którym musimy zająć się niezwłocznie i
mam nadzieję, że odegracie swoje role, choćby małe, w wypełnianiu pracy
Sai. Ponieważ wszystko zależy od prawdy, taka prawda nie jest czymś, co
może się przed kimkolwiek ugiąć. To nieprawda musi się podporządkować
niemal każdemu, z kim wejdzie w kontakt. Prawda nigdy nikomu się nie
podporządkuje. Ta postać to postać Sathya Sai, który jest ucieleśnieniem
prawdy. Sylaba sa w imieniu Sai znaczy boski, a aji - matka, zatem
Sai znaczy boska matka. Baba oznacza ojca. Tak więc Sai Baba znaczy
boska matka i ojciec. Słowa Sambaśiwa i Sai Baba znaczą to samo.
Sa amba śiwa znaczy boska matka i ojciec, czyli to samo, co Sai Baba.
Ponieważ w tej postaci obecne są oba aspekty, matki i ojca, można ją
zasadnie opisać słowami Śiwa Śakti atma swarupa (ucieleśnienie
natury Śiwy i Śakti). Jestem dla was czuły i łagodny jak matka, dając
szczęście, oraz karzę i karcę jak ojciec, kiedy zachodzi potrzeba. Tymi
metodami wznoszę was na wyższy poziom. Nawet matka i ojciec w zwykłym
sensie niekiedy stają się samolubni i mogą was ukarać w sposób cechujący
się egoizmem, ale ta boska matka i ojciec, jakich macie we mnie, nie
mają w sobie żadnego rodzaju egoizmu - są bezinteresowni. Kary, które
wymierzam, mają jedynie na celu wzniesienie was na wyższy poziom.
Gdy matka ma dwóch synów i jeden z nich jest chory, choremu synowi poda
tylko gorzkie lekarstwo, drugiemu zaś wszystko, o co poprosi. Jeśli
jednemu synowi matka podaje gorzkie lekarstwa, a słodycze drugiemu, nie
robi tego dlatego, że tego drugiego kocha bardziej. Matka rozumie, że
dla dobra chorego syna lepiej jest zażyć gorzkie lekarstwo. Jeśli
przychodzi do mnie osoba o dobrych cechach, jestem dla niej słodki.
Jestem natomiast szorstki w stosunku do kogoś o złych cechach i nie
pozwalam mu zbliżyć się do siebie. Nie robię tego dlatego, że jednego
kocham bardziej niż drugiego, lecz aplikuję lekarstwo, by wyleczyć ze
złych cech, jeśli ktoś je ma.
Istnieją ludzie wierzący i niewierzący. Wierzący zawsze są gotowi
cieszyć się szczęściem, że są blisko boskości. Niewierzący natomiast źle
się czują już na samo wspomnienie imienia Boga. Powinniśmy zastanowić
się nad przyczyną awersji niewierzących do imienia Boga. Rzecz nie w
tym, że nie lubią Boga. Jest to ich choroba. Na uroczystościach, takich
jak śluby lub podobne ceremonie, podajemy wszystkim gościom słodycze.
Niektórzy z nich powiedzą, że nie chcą ich. Nie chcą nie dlatego, że nie
lubią słodyczy, ale odrzucają je, ponieważ cierpią na cukrzycę. Ludzie,
którzy nie chcą zbliżyć się do Boga, są jak ci chorzy na cukrzycę. Są
chorzy i gdy tylko zostaną uleczeni z tej choroby, słodkie imię Boga
będzie ich radować tak jak każdego innego.
Gdy ktoś choruje na malarię, wszystko, co je, ma dla niego gorzki smak.
Gorycz nie jest cechą tego, co je, lecz wynika z jego choroby. Po
wyleczeniu malarii, słodkie rzeczy będą znów smakowały słodko. W
podobnych sytuacjach nie należy zmuszać pacjenta do spożywania słodyczy,
a raczej starać się wyleczyć go z choroby.
W moim pojęciu na całym tym świecie nie ma nikogo, kto byłby
niewierzący. Jeśli ktoś ma egoistyczny cel, na przykład chce założyć
własną organizację, jego uwaga będzie zwrócona na zrealizowanie
odpowiedniego zadania. Ateistą, czyli niewierzącym, można nazwać tylko
kogoś, kto nie może kochać siebie, ale na tym świecie nie ma nikogo, kto
nie kochałby siebie. Jest wielu ludzi, którzy mówią: "Nie wierzę w
Boga", ale mówią też: "Mam zaufanie do siebie". Nie zastanawiają się
jednak nad tym, kim są, kim jest ta ich jaźń, której ufają. Ta jaźń jest
Bogiem. Człowiek mówi: "Moje ciało, moje oczy, mój umysł, moja
antahkarana (wewnętrzny instrument)" itd. Ale kim jest to "ja", które
twierdzi, że jest właścicielem? Mówiąc tak, nie utożsamiacie się z
ciałem. Nie jesteście ciałem. Zatem umysł, buddhi (intelekt), czitta
(pamięć) i inne takie rzeczy w rzeczywistości należą do "ja" i nie są
tym samym, co "ja". Tak więc ufność w siebie jest równoznaczna z wiarą w
Boga. Wszystkich, którzy mają wiarę we własną jaźń, należy nazywać
wierzącymi. Nie można ich nazywać niewierzącymi. Boska atma jaśnieje w
każdym jako niezależny płomień w postaci pradżniany. W takim właśnie
świetle mówi się Pradżnianam Brahma, czyli jaźń jest tożsama z
brahmanem. Brahman przebywa w każdym w postaci pradżniany, czyli boskiej
mądrości.
Mówienie, że w kimś nie ma Boga, jest bez sensu.
Pawitratma swarupy (ucieleśnienia świętej atmy), uczniowie i studenci!
Dzisiaj długo mówiłem przyprawiając was o pewne niewygody. Moje dyskursy
właśnie dobiegają końca. Jednak bliskość naszych serc jest tego rodzaju,
że nie skończy się. Zachowajcie w sercu esencję Sai. Postanowiłem
przekazać wam pewne aspekty Sai, o których chciałoby wiedzieć wielu
ludzi, chociaż nie każdy może zrozumieć czy pojąć głębię boskości Sai.
Właśnie dlatego chciałem wam powiedzieć o sobie. Chciałem wam przekazać
pewne rzeczy, których inni przekazać nie mogą. Od jutra starajcie się
wszystko to wcielać w życie, cieszcie się boską błogością i stańcie się
jednym z boskością. Nie napełniajcie głów samą informacją i wiedzą.
Napełnijcie serca premą. Mam nadzieję, że napełnicie serca istotną
treścią moich dyskursów i będziecie gotowi na spotkanie czekającego was
życia.
*
*    *
tłum.: Kazimierz Borkowski
red. Izabela Szaniawska
Źródło: www.sssbpt.info/english/sum1974p2